Trzy miesiące obowiązywały regulacje dotyczące wycinki, a już wkrótce możemy szykować się na nowe. W piątek Sejm uchwalił nowelizację ustawy o ochronie przyrody autorstwa posłów PiS. Ma naprawić to, co sknocili, czyli zapobiec masowej wycince drzew.
Na pewno w jakimś stopniu zahamuje to wycinkę. Nowe przepisy są jednak dziurawe jak sito. Będą więc omijane.
Nie będzie powrotu do zezwoleń na wycinkę na prywatnych posesjach. Nie oznacza to jednak, że znikną wszystkie formalności. Nowela wprowadza zgłoszenia. Osoba, która zechce wyciąć drzewo lub krzew, ma zgłosić ten fakt w urzędzie gminy (miasta). Urzędnicy następnie złożą wizytę temu, kto planuje wycinkę, i sprawdzą jej zasadność. Jeżeli nie zgłoszą sprzeciwu przez 14 dni, piły mogą pójść w ruch.
Nowela wprowadza też pięcioletni zakaz. Chodzi o to, że jeżeli prywatny właściciel wytnie drzewa, a następnie będzie chciał dla tej części nieruchomości, na której rosły, uzyskać pozwolenie na budowę dla inwestycji związanej z działalnością gospodarczą, to musi poczekać pięć lat. Jeżeli wystąpi o pozwolenie wcześniej, zapłaci za wycinkę.
Pięcioletni okres będzie się liczył od dokonania oględzin drzew przez urzędników z gminy. Taki obowiązek obciąży także osobę, która kupi nieruchomość w tym czasie. Nowela przewiduje, że nabywca będzie miał wgląd do protokołu z oględzin. Ma go to uchronić przed kupowaniem kota w worku.