Tomasz Kozłowski podkreśla, że organizacja przedsięwzięcia wymagała wielkiego zaangażowania. Jak informuje Polsat News, kluczowa okazała się pomoc jednego z byłych prezydentów RP, Lecha Wałęsy.

 - Mam pewien "klucz", który otwiera wiele drzwi na świecie, jest to Lech Wałęsa,  patron tego projektu - powiedział Kozłowski. Do akcji przyłączył się dzięki temu także między innymi sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych.
 
Kozłowski, na miejsce, gdzie odbędzie się skok, ma dostać się za pomocą rozszerzającego się balonu na hel. Mężczyzna, który założy specjalny kosmiczny kombinezon, będzie spadał z prędkością 1,44 Macha. Wydarzenie zostanie sfilmowane, dzięki kamerze, która umieszczona zostanie na jego stroju.
 
Pomysł na zebranie funduszy zaczerpnięto od Felixa Baumgartnera. Mężczyzna  w 2012 roku skoczył z wysokości 39 km i pobił ówczesny rekord świata. Sprzedając transmisje stacjom telewizyjnym, zebrał pieniądze dla potrzebujących. Kozłowski chce, aby poza zaangażowaniem w akcję stacji telewizyjnych, w wydarzeniu były wykorzystane wszystkie środki płatności - także karty i platformy płatnicze.
 
Kozłowski za pieniądze z akcji chce tworzyć domy dla osób, w wyniku kataklizmów straciły dach nad głową. - Mam nawet taką firmę, która zbuduje takie domy i wyśle w każde miejsce na świecie - powiedział spadochroniarz. Mężczyzna chce, aby domy były modułowe, dzięki czemu szybko będzie można zamienić je na szkołę, ambulatorium czy dom dziecka. Co więcej, zbudowane domy mają być w 80 proc. z recyklingu. Wykorzystane mają zostać między innymi stare kontenery morskie.
 
Spadochroniarz w przeszłości wykonał 48 skoków jednego dnia, dzięki czemu zebrał 200 tys. złotych dla potrzebujących.