Chiny zbliżają się do tempa Polski

Nawet Xi nie ma prawdziwych danych o wzroście. Wie tylko, że mocno spowalnia. Może nawet do poziomu naszego kraju.

Aktualizacja: 21.01.2020 06:13 Publikacja: 19.01.2020 17:47

Xi Jinping jest najpotężniejszym przywódcą Chin od czasów Mao Zedonga

Xi Jinping jest najpotężniejszym przywódcą Chin od czasów Mao Zedonga

Foto: AFP

6,1 proc.: tyle wyniósł w minionym roku wzrost drugiej co do wielkości gospodarki świata – podały w piątek władze w Pekinie. To najniższy wynik, od kiedy 30 lat temu Deng Xiaoping wprowadził reformy rynkowe, które zapoczątkowały bezprecedensowy w historii ludzkości skok cywilizacyjny przeszło miliardowego społeczeństwa.

– Problem z tymi danymi jest tylko jeden: nie są prawdziwe. I nawet Xi Jinping nie wie, jaki jest stan faktyczny. Każdy szczebel władzy, od gmin po wielkie miasta, jest pod ogromną presją, aby podać liczby odpowiadające założonemu planowi. Ten zaś został określony na 2019 r. w przedziale 6–6,5 proc., więc taki został i osiągnięty – mówi „Rzeczpospolitej" Steven Tsang, dyrektor Instytutu Chińskiego na University of London. – Tak precyzyjne zarządzanie niezwykle skomplikowaną gospodarką nie udaje się żadnemu rządowi świata. Chiny znajdują się więc chyba pod specjalną opieką Boga. Tylko że chińska partia komunistyczna Boga nie uznaje – dodaje nie bez ironii.

Zdaniem instytutu analitycznego Morningstar z Chicago w III kw. ubiegłego roku (ostatnie dostępne dane) realny wzrost spadł do niewiele ponad 3 proc. Polska w całym 2019 r. rozwijała się w tempie 4,2 proc. Jednak jak wynika z danych MFW za 2018 r., poziom życia w naszym kraju przy uwzględnieniu realnej mocy nabywczej złotego (32 tys. dolarów/mieszkańca) jest blisko dwa razy wyższy niż Chin (18 tys. dol.).

Czyżby Chiny, gdzie mimo reform rynkowych państwo wciąż kontroluje wiele kluczowych sektorów gospodarki jak bankowość zaś wymiar sprawiedliwości nie jest niezależny, zbliżały się do kresu możliwości szybkiego wzrostu w obecnych warunkach ustrojowych? Białoruś, gdzie także utrzymano wiele instytucji z czasów radzieckich, osiągnęła zbliżony do Chin poziom rozwoju (20 tys. dol.). I też wpadła w stagnację.

Koszt wojny handlowej

– Dla Chińczyków oficjalne statystyki wzrostu dochodu narodowego nie mają większego znaczenia. Liczy się, ile realnie ludziom pozostaje do dyspozycji pieniędzy. A tych mają coraz mniej. W społeczeństwie nastawionym na nowinki technologiczne sprzedaje się coraz mniej komputerów, telefonów komórkowych. To znaczących sygnał – mówi prof. Tsang.

Sygnały są tym bardziej niepokojące, że pod rządami Xi Jinpinga Chiny starają się przejść z gospodarki opartej na przemyśle ciężkim i eksporcie na taką, w której krajowa konsumpcja ma o wiele większe znaczenie. Według instytutu Nomura wojna handlowa, jaką 18 miesięcy temu Donald Trump wypowiedział Pekinowi, odebrała w minionym roku 1 pkt proc. wzrostu, a więc być może aż jedną czwartą realnego rozwoju gospodarki. Aby uniknąć zbyt gwałtownego załamania, władze uruchomiły ogromne kredyty (2,4 biliona dol.), przede wszystkim dla przedsiębiorców.

Ten manewr partia komunistyczna zastosowała jednak już w czasie ostatniego kryzysu finansowego w latach 2008–2010. Załamujący się eksport zastąpiono wtedy niezwykłym rozwojem projektów infrastrukturalnych. To wtedy ruszyła prawdziwa lawina nowych autostrad, lotnisk, osiedli mieszkaniowych, budynków użyteczności, na zawsze przemieniając chiński krajobraz. O ile jednak w 2008 r. dług prywatny i państwowy kraju wynosił 162 proc. PKB, o tyle dziś jest to już 276 proc.

– Dług jest zdecydowanie największym problemem współczesnych Chin. Nikt nie potrafi powiedzieć, w którym momencie jego poziom zostanie uznany przez rynki finansowe za niebezpieczny. Ale władze muszą uwzględniać takie obawy – uważa Steven Tsang.

Za drogie dzieci

30 lat temu interwencja w Afganistanie okazała się ważnym czynnikiem, który doprowadził do rozpadu Związku Radzieckiego. Niewydolna gospodarka nie była w stanie utrzymać tego dodatkowego ciężaru. Dziś Xi Jinping, najpotężniejszy przywódca od Mao Zedonga, też rozwinął wyjątkowy front na rzecz przekształcenie Chin w superpotęgę. W ramach projektu Jedwabnego Szlaku i Pasa kraj finansuje potężne projekty infrastrukturalne nawet w najdalszych zakątkach ziemi. Na Morzu Południowochińskim Pekin buduje na sztucznych wyspach bazy wojskowe, aby przejąć kontrole nad jednym z najważniejszych akwenów handlowych świata. Wciąż możliwa jest interwencja chińskiej armii w Hongkongu, a nawet na Tajwanie, jeśli prezydent Tsai Ing-wen odważy się na podjęcie kroków na rzecz niepodległości wyspy. Czy wszystko to może zagrozić stabilności władzy komunistycznej?

– Spowolnienie gospodarcze musiałoby być o wiele głębsze niż to, co w tej chwili obserwujemy, i musiałoby trwać kilka lat, aby władza Xi była zagrożona – uważa profesor Tsang.

W piątek władze podały jednak jeszcze inne, obok tempa rozwoju kraju, niepokojące dane. Okazuje się, że przyrost naturalny spadł do najniższego poziomu od założenia Chińskiej Republiki Ludowej 70 lat temu. W ub.r. urodziło się ledwie 10,48 dziecka na tysiąc mieszkańców wobec 10,94 rok wcześniej. W Stanach Zjednoczonych, kraju czterokrotnie bogatszym, ten wskaźnik (12 dzieci na tysiąc mieszkańców) pozostaje wyraźnie wyższy.

Dramatycznie niska rozrodczość już spowodowała, że w ub.r. liczba Chińczyków w wieku produkcyjnym zmniejszyła się o prawie milion. W perspektywie 30 lat udział osób w wieku powyżej 60. roku życia wzrośnie do jednej trzeciej. To obciążenie finansowe, które będzie dodatkowo spowalniać wzrost gospodarczy.

Po części chodzi o efekt wprowadzonej w 1979 r. przez Deng Xiaopinga polityki jednego dziecka. W 2016 r. została ona co prawda zasadniczo poluzowana, jednak wbrew oczekiwaniom partii komunistycznej nie przyczyniło się to do zmiany zachowań demograficznych.

– Wychowanie dziecka jest w Chinach niezwykle drogie, bo zamiast koncentrować się na zapewnieniu mu szczęśliwego rozwoju i wspieraniu planów na życie niezależnie od tego, jakie by one były, rodzice maksymalnie inwestują w karierę swojego potomka, chcą, aby dostał się na Oxford, Harward. Dla większości rodzin zapewnienie takiego modelu więcej niż jednemu dziecku nie jest możliwe – tłumaczy profesor Tsang.

6,1 proc.: tyle wyniósł w minionym roku wzrost drugiej co do wielkości gospodarki świata – podały w piątek władze w Pekinie. To najniższy wynik, od kiedy 30 lat temu Deng Xiaoping wprowadził reformy rynkowe, które zapoczątkowały bezprecedensowy w historii ludzkości skok cywilizacyjny przeszło miliardowego społeczeństwa.

– Problem z tymi danymi jest tylko jeden: nie są prawdziwe. I nawet Xi Jinping nie wie, jaki jest stan faktyczny. Każdy szczebel władzy, od gmin po wielkie miasta, jest pod ogromną presją, aby podać liczby odpowiadające założonemu planowi. Ten zaś został określony na 2019 r. w przedziale 6–6,5 proc., więc taki został i osiągnięty – mówi „Rzeczpospolitej" Steven Tsang, dyrektor Instytutu Chińskiego na University of London. – Tak precyzyjne zarządzanie niezwykle skomplikowaną gospodarką nie udaje się żadnemu rządowi świata. Chiny znajdują się więc chyba pod specjalną opieką Boga. Tylko że chińska partia komunistyczna Boga nie uznaje – dodaje nie bez ironii.

Pozostało 83% artykułu
Społeczeństwo
"Niewygodny i bardzo kosztowny" czas letni. Donald Trump chce go znieść w tej kadencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu