W weekend w Hongkongu znów doszło do antyrządowych demonstracji, w czasie których doszło do starć protestujących z policją.
Rząd Hongkongu ostrzegł, by nikt nie mieszał się w wewnętrzne sprawy miasta, po tym jak w niedzielę doszło do wiecu pod konsulatem USA w Hongkongu, w czasie którego jego uczestnicy wzywali Donalda Trumpa, by ten "wyzwolił" miasto.
Tymczasem chiński dziennik "China Daily" podkreśla, że Hongkong jest "nieodłączną częścią Chin" i ostrzega, że "każda forma działalności secesjonistycznej zostanie zmiażdżona".
Hongkong od 1997 roku jest częścią Chin, w których funkcjonuje w ramach formuły "jedno państwo, dwa systemy". Na jej mocy mieszkańcy Hongkongu mogą korzystać ze swobód, które nie są udziałem pozostałych mieszkańców Państwa Środka - m.in. z prawa do demonstracji.
W Hongkongu od czerwca trwają protesty, zainicjowane przez opór wobec projektu ustawy ws. ekstradycji, która pozwoliłaby na sądzenie obywateli Hongkongu przed podległymi Komunistycznej Partii Chin sądami w Chinach. Mieszkańcy Hongkongu uznali to za cios w swobody zagwarantowane im przez Chiny, w związku z przekazaniem kontroli nad Hongkongiem Państwu Środka przez Wielką Brytanię w 1997 roku.