Bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji. Nikt z nas nie wyobrażał sobie, że tak się to zakończy – mówił wczoraj przed warszawskim sądem były urzędnik MSWiA. Wraz z byłym szefem stołecznego komisariatu kolejowego Waldemarem P. odpowiadają za przekroczenie uprawnień. Zarzuty są związane ze śmiercią dwojga policjantów, którzy na polecenie P. odwozili Serafina z Warszawy do Siedlec, gdy spóźnił się na pociąg. Justyna Zawadka i Tomasz Twardo zginęli 2 grudnia 2006 r. w drodze powrotnej do stolicy.
Serafin zapewniał, że nie chciał wykorzystać stanowiska do celów prywatnych. – Nie byłem tam ani jako urzędnik MSWiA, ani policjant – zeznał. Mówił, że był przekonany, iż ma prawo skorzystać z auta, a do P. zwrócił się z koleżeńską prośbą. Waldemar P. utrzymywał, że mógł wysłać funkcjonariuszy poza rejon, a sytuacja była „wyjątkowa”: – Serafin zadzwonił w nocy, nazajutrz jechał w zagraniczną delegację.
Powiedział, że w przeszłości podwożono np. obcokrajowca i zakonnicę do jej zgromadzenia. – Głupie tłumaczenia. Każdy może zamówić taksówkę – oburzały się rodziny policjantów.
Następna rozprawa 30 maja. Oskarżonym grozi do trzech lat więzienia.