Zaczęło się niewinnie: 26-letnia Sirbrina Guerrero wybrała się na mecz drużyny Mariners. Towarzyszyła jej przyjaciółka. W pewnym momencie – ku zaskoczeniu siedzących wokół nich ludzi – kobiety zaczęły się namiętnie całować, a według części świadków – „obmacywać”. Zbulwersowani rodzice obecnych na stadionie dzieci, poprosili ochronę o interwencję. Wtedy jeden ze strażników zwrócił dziewczynom uwagę.

– Byłam w szoku. Po prostu okazywałyśmy sobie uczucia – mówiła później agencji AP Guerrero, która ogłosiła się ofiarą seksualnej dyskryminacji na stadionach sportowych. Zapewnia, że wcale się nie obmacywała, a pocałunki nie były znowu takie namiętne. — Jadłyśmy czosnkowe frytki, więc dawałyśmy sobie tylko krótkie buziaki – podkreśliła.

Młodą lesbijkę poparły działające w Seattle organizacje gejowskie. – Niektóre osoby są jeszcze bardzo zacofane. Jak widzą gejowską albo lesbijską parę, to się gapią albo robią jakieś uwagi. Niestety, taki już jest nasz trudny los. Miejmy nadzieję, że to się zmieni i całe społeczeństwo uzna, że homoseksualizm jest czymś całkowicie normalnym – powiedział „Rz” Josh Friedes z organizacji Równe Prawa.

Tej opinii nie podzielają miejscowi chrześcijanie. – To nie jest i nie będzie normalne. To są rzeczy prywatne, intymne. Powinny się odbywać w sypialni, a nie na oczach setek maluchów. Jak rodzice mają im wytłumaczyć, dlaczego dwie kobiety się całują. Ochrona na stadionie zachowała się właściwie – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” znany czarnoskóry pastor ze Seattle Ken Hutcherson.

Tymczasem organizacje gejowskie rozpoczęły już kampanię protestacyjną przeciwko Seattle Marines. Na nic zdały się tłumaczenia klubu, który zapewnia, że jego działanie nie miało nic wspólnego z dyskryminacją. – Zastosowaliśmy przepisy przeciwko nieobyczajnemu zachowaniu w sektorach rodzinnych – tłumaczyła rzeczniczka Mariners Rebecca Hale. – Chodziło nam o to, co robią, a nie jakiej są orientacji.