Reklama
Rozwiń
Reklama

Pogrzeb Józefa Turbasy, znanego krakowskiego krawca

Kraków żegna 89-letniego Józefa Turbasę, krawca, któremu niejeden VIP zawdzięcza wytworny wizerunek

Publikacja: 08.08.2010 21:55

- Śpiewał i gwizdał, kiedy pracował, bo to sprawiało mu przyjemność - wspomina Jerzy Turbasa, syn Jó

- Śpiewał i gwizdał, kiedy pracował, bo to sprawiało mu przyjemność - wspomina Jerzy Turbasa, syn Józefa

Foto: visavis.pl, Łukasz Trzciński ŁT Łukasz Trzciński

– W krawiectwie najważniejsza jest głowa, nie zręczne ręce – mówi Jerzy Turbasa, syn mistrza, absolwent architektury, który teraz prowadzi słynny krakowski zakład. – Liczy się poczucie proporcji, szlachetność linii. Formę trzeba czuć.

A jego ojciec był artystą. Miał w sobie pasję. Żył krawiectwem. – Śpiewał i gwizdał, kiedy pracował, bo to sprawiało mu radość – wspomina syn.

– Mówiłem do niego "mistrzu". Nie mogłem inaczej, choć proponował przejście na "ty" – wspomina Kazimierz Wyroba, także znany krakowski krawiec, który praktykę zaczął u Józefa Turbasy w 1951 roku. Miał wtedy zaledwie 14 lat.

– Pracowaliśmy po dziesięć – 12 godzin dziennie. Plecy bolały, ale dzięki temu już po trzech latach wiele się nauczyłem – podkreśla.

I on pamięta, jak mistrz śpiewał w pracy. Przytacza ulubioną piosenkę Turbasy o Madagaskarze: "To kraina skwarna, gwarna (...) willę sobie tam zbuduję, tak na system swój. Po cóż ja się tak morduję? Można lekko żyć (...) Z białego tatki i czarnej matki będą dzieci w kratki". Bo w słynącym z dyscypliny zakładzie było miejsce na humor.

Reklama
Reklama

W czasie II wojny Józef Turbasa był żołnierzem Armii Krajowej. Trafił za to do komunistycznego więzienia. – Tam spotkał najlepszego ówczesnego krojczego Krakowa. Mogli wymieniać doświadczenia i obu w tych strasznych czasach przyniosło to korzyść – mówi Kazimierz Wyroba.

Nie ma wątpliwości, że wiele zawdzięcza mistrzowi. – Podstawa to zetknięcie się z dobrą jakością – twierdzi. Dzięki takiej szkole sam mógł potem ubierać amerykańskich i francuskich konsulów rezydujących w Krakowie czy szyć ubrania dla kardynała Franciszka Macharskiego.

Czerpał z wiedzy zdobytej w Artystycznej Pracowni Krawieckiej J. Turbasa, która powstała 64 lata temu. A jej twórca, nazywany nawet pierwszym krawcem Rzeczypospolitej, ubierał muzyków, aktorów, reżyserów i polityków.

Spod jego igły wyszły m.in. frak Krzysztofa Pendereckiego oraz smoking Lucjana Kydryńskiego, w którym ten czarował widzów w Opolu i Sopocie.

– Na jednym z festiwali Kydryński odchylił połę, pokazał nazwę naszej firmy i powiedział ze sceny, kto go ubrał – opowiada Jerzy Turbasa.

Dyrygowali we frakach z Krakowa Kazimierz Kord i Antoni Witt, a grał m.in. Piotr Paleczny. W pracowni Józefa Turbasy bywali Stanisław Lem i Czesław Miłosz.

Reklama
Reklama

Tu ubrania zamawiali Aleksander Kwaśniewski i prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Szczególnym zamówieniem, wyjątkowo prestiżowym, był frak uszyty dla Andrzeja Wajdy, gdy ten zostawał członkiem francuskiej Akademii Sztuk Pięknych. To obowiązujący w tym gronie, zaprojektowany przez nadwornego malarza Napoleona, frak z haftami na wyłogach.

– W czasie uroczystości Wajdzie przyglądał się Pierre Cardin, także członek Akademii. Reżyser czuł się nieswojo. Zrozumiał, o co chodzi, gdy po oficjalnej części słynny projektant podszedł do niego, by podziwiać frak i haft wykonany ręcznie – wspomina Turbasa. Nic dziwnego, że także Oscara Wajda odbierał w smokingu od Turbasy.

Kostiumy z pracowni mistrza nosiły również Anna Polony czy Krystyna Zachwatowicz. Ile taka przyjemność kosztuje? Syn mistrza niechętnie rozmawia o pieniądzach, bo elegancja musi być w cenie. – Poniżej 3000 złotych nie można mówić o garniturze – twierdzi.

Ubiór to forma grzeczności wobec innych. Musi być stosowny – wierzył mistrz i te zasady przekazywał swym uczniom. On sam zgłębiał tajniki zawodu u najlepszych przedwojennych krawców. – To były czasy, gdy sekrety trzeba było wydzierać. Najwięksi kroili np. za kotarą i nie chcieli się dzielić tajemnicami zawodu z adeptami sztuki krawieckiej – podkreśla Jerzy Turbasa.

Jego ojciec w ostatnich latach bolał nad tym, że dbałość o elegancję przestała być istotna. – Biznesmeni i tysiące innych mężczyzn wbija się w wyrób garnituropodobny, nie dbając o dodatki, a często nawet o odpowiedni rozmiar – mówi syn mistrza. Jego zdaniem to rezultat przekonania, że liczy się tylko komfort. I choć słynna krakowska pracownia ma się dobrze, klienci, jacy czasem się w niej pojawiają, nie skłaniają do optymistycznych refleksji.

– Mężczyźni nie decydują już o tym, co noszą. Kiedy teraz ktoś zamawia ślubny garnitur, do pracowni przyjeżdża cała rodzina albo przynajmniej przyszła żona. To ona mówi, co jej się podoba. Narzeczony tylko akceptuje wybór – opowiada Jerzy Turbasa.

Reklama
Reklama

A w garniturach szytych przez Józefa Turbasę, który był arbitrem elegancji, czuło się niezwykłą atmosferę – potwierdzali klienci.

– To prawdziwy artysta! Miarę bierze od trzech do pięciu razy. Tak naprawdę jednak nie o miarę chodzi, ale o spotkania i rozmowy dotyczące Krakowa, sztuki, mody i łowiectwa, bo obaj polujemy – mówił przed laty "Rzeczpospolitej" prof. Antoni Dziatkowiak, znany kardiochirurg.

Mistrz jednak potrafił odmówić. Nie chciał na przykład uszyć przed laty strojów Skaldom. – Bigbit, jak się wówczas mówiło, i estrada nie szły, według niego, w parze z garniturem. Byłem nawet zły na ojca, bo tę grupę lubiłem – wspomina Jerzy Turbasa.

Na krakowskim Rynku Głównym nie ma już w niedzielę, jak dawniej, rewii znakomitego ubioru.

Ale firma Józefa Turbasy nadal próbuje ocalić, nie tylko pod Wawelem, enklawę elegancji. Bez jej założyciela będzie na pewno trudniej.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
„Obietnice bez pokrycia”. Szefowie związków wystawili rządowi brutalną ocenę za 2025 rok
Społeczeństwo
Historyczny debiut „dziewiętnastki”. Tramwaje Warszawskie wracają na Rakowiecką
Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Społeczeństwo
Polacy nie mówią „nie” związkom homoseksualnym
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama