Po szkolnym dziedzińcu jedzie niewielki traktorek. Za kierownicą pani w średnim wieku, wokół tańczą młodzi ludzie w słomkowych kapeluszach. Ktoś przebrał się za krowę. Po chwili kamera zostawia grupkę i wędruje w głąb szkoły. Mija kolejne sale i korytarze wypełnione przebierańcami. Kto znajdzie się w kadrze, porusza ustami do słów piosenki „Ciągnik" zespołu Blenders, która stanowi dopełnienie filmiku.
Oto lipdub – moda, która opanowała Internet.
Termin utworzony został z dwóch angielskich słów – „lips" (usta) oraz „dubbing". Ponoć wymyślił go Jakob Lodwick, założyciel Vimeo, popularnego w USA serwisu internetowego, na którym można zamieszczać krótkie filmiki własnej produkcji. Pewnego dnia miał iść przez miasto i słuchać w słuchawkach piosenki. Pod nosem powtarzał jej słowa. W pewnym momencie postanowił uwiecznić tę sytuację na filmiku. Kiedy dotarł do domu, pod nagranie podłożył muzykę, zaś całość wrzucił do sieci. Banał? Być może.
Podobne filmiki zaczęły jednak pojawiać się w Internecie lawinowo. Wiele z nich tworzyli działający w pojedynkę fani Michaela Jacksona. Potem zaczęły powstawać produkcje z większą liczbą aktorów. Rekord pobili mieszkańcy amerykańskiego Grand Rapids. W lipdubie do piosenki „American Pie" wzięło udział 5 tys. osób. W filmiku pojawiają się wozy policyjne, strażackie, a nawet helikopter.
Zasady lipdubu są proste – ma być kolorowo, dynamicznie, a filmik nie może zawierać cięć.