Utratą posady najbardziej zagrożeni są menedżerowie – oceniają specjaliści i pracownicy urzędów pracy. To dlatego w rejestrach bezrobotnych tak szybko rośnie liczba osób z wyższym wykształceniem. Przed rokiem na koniec drugiego kwartału było ich 212 tys., w tym roku to już 235 tys. – wynika z danych GUS.
– Coraz więcej firm ma problem z kadrą zarządzającą. W okresie prosperity wynagrodzenia zostały wyśrubowane ponad normę i teraz, gdy firmy znalazły się w gorszej sytuacji finansowej, mają dwa wyjścia: albo obniżyć menedżerom wynagrodzenia, albo zastąpić ich kimś tańszym – mówi Monika Zakrzewska, ekspert PKPP Lewiatan.
Z jej obserwacji wynika, że większość firm wybiera drugą możliwość, obawiając się, że redukcja wynagrodzenia będzie automatycznie oznaczała utratę motywacji do pracy.
Ale rotacja na stanowiskach menedżerskich często wynika także z tego, że wiele firm szuka fachowców o szczególnych umiejętnościach przydatnych w czasie kryzysu. – Kiedy sytuacja staje się trudna, firmy często wymieniają kadrę menedżerską – mówi Paulina Baranowska, executive partner w firmie doradztwa personalnego People. Nie zawsze oznacza to jednak, że nowych ludzi zatrudnia się za mniejsze pieniądze. – Przeciwnie, często ci nowi menedżerowie dostają wyższe wynagrodzenie od poprzedników, bo są lepszymi fachowcami – przekonuje Baranowska.
Wiele firm decyduje się też na zwolnienie szeregowych pracowników – bardzo często tych ze średniego szczebla, np. sprzedawców czy z działu obsługi klienta.