Alfred Włodarski, rolnik z Brożca, wydzierżawił w 1998 roku 16 hektarów działki od Agencji Własności Rolnej. Umowa została podpisana na dziesięć lat. W 2008 roku, gdy minął czas dzierżaw, Włodarski postanowił odkupić nieruchomość od państwa. Jako długoletni dzierżawca miał prawo pierwokupu.
Rolnik wystąpił z wnioskiem, by Agencja podjęła decyzję o sprzedaży ziemi. Ta rozpoczęła procedurę i wyznaczyła rzeczoznawcę, który miał oszacować wartość transakcji. Biegły wycenił ją na ok. 490 tys. zł. – Jak dostałem zawiadomienie o tej cenie, to myślałem, że spadnę z krzesła – oburza się Włodarski.
Pan Alfred zakwestionował wycenę rzeczoznawcy Agencji i wynajął własnego biegłego. – On wycenił tę nieruchomość na 294 tys. zł – twierdzi rolnik. Problemem Włodarskiego jest podpisane przez niego porozumienie z AWR, w którym jako kwota sprzedaży widnieje ok. 474 tys. zł.
Rolnik twierdzi jednak, że operaty przygotowywane przez biegłego Agencji sfałszowano. Innego zdania jest rzecznik prasowy wrocławskiego sądu Marek Potelarski. – Operat szacunkowy był kilka razy ponawiany i uzupełniany. Wszystko jest dokładnie opisane w uzasadnieniu sądu – tłumaczy.
Włodarski zgłosił sprawę do Stowarzyszenia Rzeczoznawców Majątkowych. Stwierdziło ono, że wycena dokonana przez rzeczoznawcę AWR jest całkowicie nieuzasadniona. Dodatkowo biegłego naganą ukarał minister infrastruktury. Mimo to Agencja nie ma sobie nic do zarzucenia. – Rzeczoznawców wyłaniamy w przetargu. Jeśli ktoś ma uprawnienia, nie możemy go odrzucić – tłumaczy Marzena Szczocińska z wrocławskiej AWR.