– Zima będzie stosunkowo ciepła, ale jeden tydzień czy pięć dni będą bardzo zimne. Przez ten krótki czas, nie daj Boże, mogą zamarznąć całe miasta – taką przyszłość Europie kreślił pod koniec 2022 r. szef Gazpromu Aleksiej Miller. W rosyjskich mediach propagandowych rozpowszechniano nawet filmiki pokazujące zamarzające europejskie metropolie.
Dzisiaj to jednak nie mieszkańcy Paryża, Berlina czy Warszawy narzekają na pęknięte od mrozu kaloryfery i oblodzone klatki schodowe. Od kilku dni tysiące mieszkańców centralnej części Rosji w ponad 20-stopniowy mróz borykają się z przerwami w dostawach ogrzewania, a nawet jego całkowitym brakiem.
Najgorzej mają mieszkańcy podstołecznego Podolska (10 km od moskiewskiej obwodnicy), gdzie 4 stycznia ponad 20 tys. ludzi nie miało ogrzewania po awarii lokalnej ciepłowni. Od upadku ZSRR ciepłownia nie była modernizowana, trafiła natomiast w prywatne ręce i przynosiła solidne dochody. Mieszkańcy publikują nagrania popękanych grzejników oraz płonących słupów elektrycznych, przeciążonych przez tysiące ogrzewaczy.
Czytaj więcej
Styczeń zaczął się od ekstremalnych zjawisk w Europie. Rosja i kraje skandynawskie mierzą się z ekstremalnie niskimi temperaturami, a także z burzami śnieżnymi, tymczasem zachodnia część kontynentu zmaga się z silnymi wichurami i powodziami.
Władze wskazały winnych. Zatrzymano zastępcę mera miasta, szefa ciepłowni i dyrektora zarządzającego. Mieszkańców zapewniano, że ogrzewanie powróci we wtorek (8 stycznia) wieczorem, a ciepłownia ma zostać znacjonalizowana. Problem jednak jest znacznie szerszy.