Chodzi o przedstawienie „Ostatnie godziny Ceausescu”, które po grudniowej premierze w Bukareszcie było wystawiane w Niemczech i Szwajcarii. Teraz zespół ma wrócić do Rumunii. Sztuka jest rekonstrukcją procesu i egzekucji Nicolae Ceausescu i jego żony Eleny 25 grudnia 1989 roku. Ma silnie antykomunistyczną wymowę.
– Domagamy się, aby teatr Odeon w Bukareszcie wstrzymał kolejne przedstawienia. Żądamy również symbolicznego odszkodowania w wysokości jednego leja (równowartość 1 zł – red.) – powiedział agencji AFP prawnik syna Ceausescu Haralambie Voicilas. – Mój klient nie chce się na całej sprawie wzbogacić. Chce tylko chronić imię ojca przed ośmieszeniem – dodał.
W 2006 roku Valentin Ceausescu zaskarżył rumuńskiego operatora telefonii komórkowej, który w jednej z reklam wykorzystał przemówienie dyktatora. Jego skarga została jednak oddalona. Sąd uznał bowiem, że nazwisko Ceausescu nie jest zastrzeżone znakiem towarowym i można go swobodnie używać.
Po tym orzeczeniu Valentin zastrzegł swoje nazwisko w Biurze Patentowym. Zakaz jego wykorzystywania nie dotyczy tylko historyków. – Cała ta sprawa jest niesmaczna. Ceausescu nie byli zwykłą rodziną, ale komunistycznym klanem, który przez kilka dekad terroryzował nasz kraj. Odegrał w historii Rumunii wielką rolę. Nie może być tak, że twórcy nie mogą teraz zajmować się osobą dyktatora, że nie wolno im używać jego nazwiska – powiedział „Rz” rumuński historyk Andrei Muraru.
Według niego większość rumuńskich elit, z wyjątkiem postkomunistów, nie popiera działań Valentina. – Nikt nie chce być utożsamiany z działaniami mającymi na celu wybielenie komunizmu. Rumuni po tym, co przeszli, uważają, że jest to wyjątkowo odpychająca ideologia – podkreślił Muraru.