Jak poinformował rzecznik prasowy małopolskiej policji Dariusz Nowak, mały niedźwiedź brunatny zastąpił drogę turystom wędrującym Doliną Chochołowską. Rozszarpał rzucony mu plecak z jedzeniem, a potem rzucił się na ludzi.
Według informacji podanej przez zaatakowanych turystów, zwierzę zostało utopione w potoku. Jednak zdaniem służb Tatrzańskiego Parku Narodowego, wizja lokalna w terenie wykazała, że niedźwiadek został ukamienowany.
Do szpitala w Zakopanem zgłosiła się dwójka młodych ludzi, którzy opowiedzieli o starciu z drapieżnikiem. Mieli nieduże obrażenia mogące wskazywać na walkę. Z ich informacji wynika, że w walce ze zwierzęciem uczestniczyli także dwaj inni turyści, którzy po zajściu odeszli.
- Twierdzili, że zaatakował ich niedźwiedź, ale obrażenia wcale nie wskazywały, by bronili się przed groźnym napastnikiem. Nie mieli na ciele żadnych śladów zębów czy pazurów - powiedział portalowi gazeta.pl doktor Sylweriusz Kosiński, wicedyrektor zakopiańskiego szpitala. - Kobieta miała obdarte opuszki palców, a mężczyzna obtarcia na przedramionach i udach. To niezbyt groźne obrażenia, wystarczyło opatrzyć turystów. Ich zachowanie nie kwalifikowało się jako obrona konieczna przed groźnym drapieżnikiem. Mały niedźwiadek nie mógł im wyrządzić wielkiej krzywdy, a oni go zabili - powiedział doktor Kosiński.
Szczegóły zdarzenia ustala policja.