W Finlandii rodzice otrzymują paczkę. Duże pudło, a w nim śpioszki, koszulki, czapeczki, kremy i wiele innych akcesoriów z zabawką i książeczką dla dzieci włącznie. Finom bardzo się ten pomysł podoba i nawet nie protestują, że z przyczyn ekologicznych ostatnio dostają pieluszki tetrowe zamiast pampersów. – Rząd proponuje paczkę lub pieniądze. Ale zdecydowana większość Finów wybiera paczki, w których jest praktycznie wszystko, co potrzebne noworodkowi – mówi „Rz” Kristiina Tamminen, rzeczniczka fińskiego Ministerstwa Środowiska, matka trójki dzieci. Osobiście odebrała trzy paczki. Pierwszą 22 lata temu, ostatnią przed 17 laty. Oprócz tego co miesiąc – aż do ukończenia przez dzieci 17 roku życia – dostawała około 100 euro na każde z nich. – Najmłodsza córka urodziła się w październiku, więc ten przywilej właśnie nam się kończy. Te pieniądze bardzo się przydają. Wydawaliśmy je m.in. na ubrania dla dzieci – opowiada.
Coraz więcej państw zachęca obywateli do rodzenia większej liczby dzieci. – Musicie jeździć ostrożnie – zaapelował niedawno do młodych ludzi prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves. I nie chodziło mu tylko o życie i zdrowie kierowców. „Jeśli będzie mniej wypadków, więcej ludzi założy rodziny. On chciał powiedzieć: róbcie więcej dzieci” – tłumaczyła gazeta „Baltic Times”.
– Idźcie do domu i czyńcie swój patriotyczny obowiązek – apelował przed dwoma laty australijski minister skarbu Peter Costello. Zaoferował wtedy 4 tysiące dolarów nagrody za urodzenie dziecka. Od lipca tego roku kwota ta sięgnęła już 5 tysięcy. I są efekty: jeszcze nigdy w historii Australii nie urodziło się tyle dzieci co w 2007 roku. Skala przybrała takie rozmiary, że jedna z organizacji zaczęła bić na alarm. Taki baby boom szkodzi naszej gospodarce – ostrzegli aktywiści, sugerując, że być może niedługo Australijczycy powinni zacząć wstrzymywać się z decyzją o trzecim dziecku. Gdyby bowiem mamy zaczęły porzucać pracę, to miałoby to jeszcze gorsze konsekwencje dla gospodarki niż starzejące się społeczeństwo.
Zdaniem ekspertów już choćby z tego powodu samo becikowe nie wystarczy. – Dobrze, że istnieje. Ale ono może zachęcić jedynie niższe warstwy społeczeństwa, które żyją z zasiłku. Dla wyższych klas, które więcej zarabiają, bardziej mobilizujący jest system opieki nad dzieckiem. Mama pracuje, robi karierę, zachodzi w ciążę i chce potem wrócić do pracy. To dla niej ważniejsze niż pieniężny bonus – dodaje Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego.
W Finlandii urlop macierzyński trwa 9 miesięcy. Ale jeśli mama zdecyduje się zostać z dzieckiem w domu przez trzy lata też dostaje za ten czas wynagrodzenie. Jest ono jednak niższe niż w czasie urlopu macierzyńskiego.Podobny system funkcjonuje w Szwecji. Co prawda rodzice nie dostają tu wyprawki dla noworodka, ale za to przez 16 lat otrzymują jednakowy dla wszystkich – bez względu na dochody – zasiłek na dziecko w wysokości ok. 380 zł. Co więcej, szwedzka mama może być na płatnym urlopie macierzyńskim przez 480 dni - trzy razy dłużej niż przeciętna Polka. Po tym czasie spokojnie wraca do pracy. Gdy dziecko jest alergikiem, posyła je do specjalnego przedszkola. Nawet gdy pracuje w nocy, może znaleźć placówkę, która na ten czas zajmie się dzieckiem.