Zgodnie z Programem Rejestracji Pracowników (Working Registration Scheme) mieszkańcy państw, które w 2004 roku weszły do Unii Europejskiej, z wyjątkiem Malty i Cypru, mają obowiązek zgłosić w odpowiednim urzędzie, że podjęli pracę, a potem informować o każdej jej zmianie. Jeśli tego nie zrobią, ich praca nie jest uznawana za legalną. Tymczasem dopiero po 12 miesiącach legalnego zatrudnienia można się ubiegać o prawo do zasiłku dla bezrobotnych.
Chociaż Unia Europejska nalega na zniesienie systemu rejestracji, powołując się na swobodę zatrudnienia i przepływu osób, rząd w Londynie postanowił utrzymać go przez co najmniej kolejny rok.
– Z przyjemnością ogłaszam, że zachowamy restrykcje, które umożliwiają nam oszacowanie, ile osób z Europy Środkowo-Wschodniej przyjeżdża do pracy, i które utrudnią im nadużywanie prawa do zasiłków – powiedział minister ds. imigracji Phil Woolas.
Zdaniem ekspertów brytyjskie władze chcą uspokoić brytyjskich pracowników, którzy coraz głośniej skarżą się na imigrantów zabierających im nie tylko pracę, ale także będących obciążeniem dla systemu socjalnego. – System rejestracji został w 2004 roku wprowadzony w ostatniej chwili, by rozwiać obawy związane z otwarciem rynku pracy dla nowych krajów członkowskich. Teraz rząd pod presją takich gazet jak „Daily Mail”, które atakują imigrację, postanowił utrzymać to rozwiązanie – mówi brytyjski ekspert ds. imigracji Charles Kelly.
Z danych brytyjskiego Home Office wynika, że od 2004 roku na Wyspach zarejestrowało się milion pracowników z nowych krajów członkowskich, głównie z Polski. Ponad 200 tysięcy z nich korzysta z jakiejś formy pomocy państwa. Zdaniem ekspertów w rzeczywistości do pracy na Wyspach przyjechało o wiele więcej osób, które się jednak nie zarejestrowały, bo zamierzały pracować tylko kilka miesięcy.