Dirar Abu Sisi ma 42 lata. Jest głównym inżynierem w jedynej elektrowni w Strefie Gazy, palestyńskim terytorium opanowanym przez Hamas. Pod koniec stycznia Sisi, który ma ukraińską żonę Weronikę (urodziła mu sześcioro dzieci), przyjechał do Kijowa. Wystąpił tam o azyl i złożył wniosek o przyznanie mu ukraińskiego obywatelstwa.
Wtedy do akcji miał wkroczyć Mossad. Według 32-letniej Weroniki Abu Sisi jej mąż został uprowadzony przez komando izraelskich agentów z pociągu relacji Charków – Kijów. Żydzi mieli wejść do jego przedziału i podać się za służbę ochrony kolei. Palestyńczyk został wylegitymowany i następnie wyprowadzony z przedziału. Od tego czasu wszelki ślad po nim zaginął. Pani Abu Sisi wie o przebiegu zdarzenia od konduktora, z którym udało jej się później porozmawiać.
Informacje te potwierdzają izraelscy obrońcy praw człowieka. Według nich inżynier został przerzucony tajnymi kanałami na Bliski Wschód i siedzi teraz w więzieniu pod Aszkelonem. Informacje te potwierdzają mieszkający w Gazie krewni Abu Sisiego. "Zaniepokojenie sprawą" wyraziło już ukraińskie Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców.
– Jestem zrozpaczona. Z prośbą o pomoc zwracałam się wszędzie. Do prezydenta Wiktora Janukowycza, do MSZ, do MSW, prokuratury i służb specjalnych. Wszędzie mówią mi, że "badają sprawę". Przecież nie można tak sobie porywać ludzi – powiedziała "Rz" Weronika Abu Sisi.
Maryna Ostapenko, rzeczniczka Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, tłumaczy, że sprawą zajmuje się milicja. – Nie mamy oficjalnego potwierdzenia, że pan Abu Sisi rzeczywiście znalazł się na terytorium Izraela. – mówi "Rz".