I nie chodzi tu wcale o mieszkania, samochody czy zdrowie, ale o warte miliony dolarów polisy na uśmiech, dłonie czy nawet środkowy palec. Więcej – są tacy ubezpieczyciele, którzy zgadzają się nawet na pokrycie nieistniejącego ryzyka – na przykład udzielają polis na niepokalane poczęcie, uprowadzenie przez istoty pozaziemskie czy nawiedzenie przez duchy. Z takich ubezpieczeń korzystają najczęściej ludzie, którzy zarabiają takie krocie, że nie mogą sobie pozwolić na najmniejsze ryzyko, że przytrafi im się coś, co trwale obniży ich status. – Nazywamy ich klientami o dużej wartości – mówi "Rz" Anil Saghal, szef portalu i-save.com. – Często prowadzą dość niebezpieczny tryb życia, a ponieważ generują w ten sposób miliony, mogą i często chcą przeznaczyć część swoich wpływów na zabezpieczenie się przed utratą całej reszty. Mają indywidualne wymagania, a zadaniem ubezpieczycieli jest im sprostać. Zresztą dziwne polisy nie dotyczą wyłącznie pojedynczych osób, lecz także instytucji.
Zacznijmy od instytucji. Szef hotelu Royal Falcon w Lowestoft w hrabstwie Suffolk ubezpieczył swoich pracowników i gości na wypadek śmierci lub kalectwa wywołanych bliskim spotkaniem z duchem albo innym zjawiskiem nadprzyrodzonym.
Kierownictwo oceanarium w Birmingham wykupiło zwiedzającym polisę na wypadek kontaktu z niemal 20-kilogramowym japońskim krabem pacyficznym, który swoimi czterometrowymi odnóżami jest w stanie zabić człowieka.
Firma Entertainment Rights ubezpieczyła na milion dolarów ogon lisa Bazyla, popularnego w Wielkiej Brytanii bohatera filmów dla dzieci. Właściciele maskotki obawiali się, że może się uszkodzić w czasie jej tournee po Wyspach.
Indywidualne przypadki bywają równie spektakularne. Dzięki nim rozkwitł rynek ubezpieczeniowy kończyn i wszystkich innych części ciała. Wszystkich bez wyjątku.