Łukasz T. wniósł o zasądzenie 150 tys. zł tytułem zachowku po księdzu Felicjanie N. Pozwaną była Barbara S., którą zmarły powołał w testamencie notarialnym do całego spadku. Domagała się oddalenia powództwa podnosząc, że zawarła z księdzem umowę, wedle której pozostawiony przez niego majątek - dom i samochód, warte w sumie ponad 220 tys. zł - miał być wynagrodzeniem za to, że przez wiele lat bez wynagrodzenia pracowała na plebani jako gospodyni i opiekowała się kapłanem, gdy zachorował. Jak twierdziła, Felicjan N. nie poinformował jej, że ma syna, gdy sporządzał testament.
Nie ujawniła spadkobiercy
O tym, że jest biologicznym synem księdza Łukasz T. dowiedział się dopiero, gdy skończył 18 lat. Odwiedził ojca kilkakrotnie na plebanii, ale nie utrzymywał z nim bliskich relacji. Także Felicjan N. do tego nie dążył, nigdy nie łożył na utrzymanie i wychowanie syna, nie dokonywał za swojego życia na jego rzecz żadnych darowizn, poza drobną sumą wręczoną przy pierwszym spotkaniu. Ustalenie ojcostwa Felicjana N. przez sąd nastąpiło już po śmierci księdza. Barbara S. wiedziała o orzeczeniu w tej sprawie, bo występowała w niej jako kurator (w przypadku śmierci domniemanego ojca powództwo wytacza się przeciwko kuratorowi ustanowionemu przez sąd opiekuńczy). Mimo to podczas późniejszej sprawy spadkowej Barbara S. zapewniła sąd, że jedynym znanym jej spadkobiercą ustawowym księdza był jego brat. Nie wspomniała o Łukaszu T., który – gdyby nie testament - dziedziczyłby z ustawy cały majątek spadkowy po księdzu.
W postępowaniu w sprawie zachowku Barbara S. domagała się pomniejszenia schedy o poniesione przez siebie koszty pogrzebu, nagrobka i stypy, a także uiszczonego podatku od spadku w wysokości prawie 21 tys. zł Sąd I instancji przychylił się do tego żądania tylko w części, bo jak ustalił, Barbara S. część kosztów związanych z pochówkiem pokryła z otrzymanego zasiłku pogrzebowego. Natomiast podatek od spadku w ogóle nie może być w tym przypadku zaliczony do długów spadkowych.
Miarkowania nie będzie
Sąd Okręgowy w Koszalinie stwierdził, że Łukaszowi T. należy się zachowek – połowa wartości udziału w spadku, czyli - po odjęciu od czystego substratu zachowku długów spadkowych - blisko 104 tys. zł. Nie uwzględnił wniosku Barbary S., aby zmniejszyć wysokość zachowku z uwagi na trudną sytuację materialną pozwanej, czyli w oparciu o zasady współżycia społecznego. Zwrócił uwagę na jej negatywne zachowanie wobec powoda oraz na fakt, że 10 lat wcześniej sprzedała mieszkanie odziedziczone po zmarłych rodzicach, co ujawniła dopiero na ostatniej rozprawie.
– Poszukując ochrony prawnej przed sądem, samemu należy wykazać, że postępowało się rzetelnie, zgodnie z przyjętymi regułami w danych stosunkach społecznych. Nie ujawniając przed sądem spadku informacji o synu spadkodawcy, pozwana działała z najniższych pobudek - chęci zysku – stwierdził Sąd.