Polski podatnik rok w rok płaci za pracę ponad 102 tys. policjantów. W rzeczywistości na ulicach i przy prowadzeniu spraw pracuje ich o kilka tysięcy mniej.
– To patologia – mówi Andrzej Szary, przewodniczący NSZZ Policjantów w Wielkopolsce. – Już uchwalając budżet, posłowie tolerują fikcję, zakładając, że jak policji zabraknie na utrzymanie, to weźmie pieniądze z wakatów.
Rocznie to kwoty rzędu 170–200 mln zł, które powinny zostać wydane na przyjęcie nowych funkcjonariuszy. Zamiast więc trafić na zwalczanie przestępczości, idą głównie na wydatki rzeczowe, takie jak paliwo czy... papier do drukarek. Ale też na nagrody i odprawy.
Liczba wakatów w policji się zmienia, ale to wciąż kilka tysięcy rocznie. Rekordowy był 2012 r. z 6 tys. wakatów. W ubiegłym roku było ich 3,5 tys., a teraz jest ponad 4,5 tys., najwięcej – ponad pół tysiąca – w komendach stołecznej i śląskiej.
W praktyce oznacza to, że tylu funkcjonariuszy mogłoby zasilić piony kryminalne, dochodzeniowe, gospodarcze czy choćby patrolować ulice. A dodatkowe siły bardzo by się przydały. Z analiz wynika, że liczba niektórych rodzajów przestępstw alarmująco wzrosła. Plagą stały się choćby przestępstwa gospodarcze, których w 2014 r. było 163 tys., czyli o 8,5 tys. więcej niż rok wcześniej. Królują tu wyłudzenia VAT, i to na wielkie kwoty. Poważnie wzrosła też liczba oszustw – z 93 tys. do 101 tys.
Fikcyjne etaty spowodują niebawem jeszcze większy problem. Już w lipcu zacznie obowiązywać nowa procedura karna, w której to właśnie na policjantach spocznie główny ciężar zbierania dowodów.
Dlaczego kolejni szefowie policji nie korzystają z funduszy na zatrudnienie nowych funkcjonariuszy?