ABW zatrzymała Bączka niecałe dwa tygodnie temu w związku z podejrzeniami o handel informacjami z aneksu do raportu o weryfikacji WSI (Bączek pracował w komisji weryfikacyjnej WSI). Do tej pory poseł PiS Jacek Kurski uważał go za swojego asystenta w pracach sejmowej komisji śledczej ds. nacisków na służby specjalne. Ale PiS twierdzi, że Prezydium Sejmu zablokowało Bączka. Jak to możliwe?
– Prezydium 9 maja podjęło uchwałę, która zmieniła zasady powoływania doradców – twierdzi Arkadiusz Mularczyk z PiS. – Dodano zapis, że asystenta posła komisji śledczej powołuje poseł właśnie za zgodą Prezydium.
Dzisiaj, w trakcie obrad komisji, posłowie PiS zażądają wyjaśnień w sprawie statusu asystenta Kurskiego. Zdaniem samego Bączka dyrektor Biura Komisji Sejmowych Kancelarii Sejmu Robert Madejski odmówił podpisania z nim umowy-zlecenia na współpracę z komisją.– Kiedy 16 maja zgłosiłem się, żeby podpisać umowę, weszła urzędniczka i prawie wyrwała mi ją z ręki. Madejski poinformował mnie, że nie jest możliwe zatrudnienie mnie jako asystenta posła, bo weszła w życie uchwała Prezydium Sejmu z 9 maja – opowiada Bączek. – Odniosłem wrażenie, że na decyzję urzędników miała wpływ rewizja w moim domu.
Tyle że ABW przeszukała jego mieszkanie 13 maja i dopiero wtedy wokół Bączka rozpętała się awantura. Politycy PiS wysuwają poważne sugestie. – Czy ktoś z prezydium wiedział, co się szykuje, czy może prezydium antydatowało tę uchwałę? – pytają Mularczyk i Kurski.
Wicemarszałkowie Sejmu Jarosław Kalinowski (PSL) i Stefan Niesiołowski (PO) nie pamiętają takiej uchwały. – Jakaś sprawa była, ale nie wiązała się z konkretnymi nazwiskami, bo gdyby padło nazwisko Bączka, głosowałbym za tym, by go nie było w komisji – komentuje wicemarszałek Jerzy Szmajdziński z Lewicy. – A to, że prezydium zatwierdza listę asystentów komisji, nie jest niczym nowym.