– W jednostce panuje nastrój smutku i żałoby, ale morale żołnierzy nie podupadło. Jesteśmy saperami. Ryzyko jest wpisane w nasz zawód nie tylko na misjach, ale też w kraju, na przykład gdy rozbrajamy niewybuchy – mówi płk Waldemar Zakrzewski, dowódca 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu.
W środę trzech żołnierzy z tej jednostki zginęło w zamachu terrorystycznym w Afganistanie. Byli to: starszy kapral Waldemar Sujdak (28 lat), starszy szeregowy Paweł Szwed (27 lat) oraz starszy szeregowy Paweł Brodzikowski (25 lat).
Czwarty żołnierz został ciężko ranny. Na szczęście bardzo szybko obok zaatakowanego konwoju wylądował polski śmigłowiec, który zabrał go do bazy w Bagram. Gdy jego stan się poprawi (teraz lekarze określają go jako stabilny), zostanie przetransportowany do Polski.
– Gdy dostaliśmy informację, że nasi koledzy mieli wypadek i odeszli na wieczną wartę, do ich rodzin zostały wysłane delegacje z jednostki: oficer, lekarz i psycholog – mówi płk Zakrzewski.
– Byłem w jednej z tych grup. To było najgorsze zadanie, jakie mnie spotkało podczas całej 20--letniej służby – opowiada kapitan Andrzej Górka, rzecznik prasowy brygady.