Z danych Ministerstwa Pracy wynika, że chociaż są powiaty, w których więcej programów jest przeznaczonych dla mężczyzn, to w skali kraju służby zatrudnienia bardziej zajmują się zmniejszaniem bezrobocia wśród pań.
Była jednak interpelacja posłanki Magdaleny Gąsior-Marek (PO), do której dotarły sygnały, że służby zatrudnienia preferują na jej terenie mężczyzn. W związku z tym padło pytanie, czy będą podejmowane działania, które zapewnią kobietom i mężczyznom równy dostęp do korzystania z instrumentów zapobiegających bezrobociu, np. wprowadzenie parytetów.
W odpowiedzi Ministerstwo Pracy stwierdziło, że takie działania byłyby niecelowe. Ewentualne różne traktowanie i liczba programów uzależnione są od sytuacji na rynku pracy na danym obszarze. Pod potrzeby tego rynku powinny być przygotowywane oferty aktywizacyjne, uwzględniające posiadane przez konkretne osoby kwalifikacje i predyspozycje, a także ich sytuację na rynku pracy.
– Unia wymusza pewne faworyzowanie pań. Gdy sporządzamy projekty finansowane ze środków UE, to bardzo ważne dla pozytywnej weryfikacji jest wskazanie, że to projekt kierowany do kobiet, by poprawić ich sytuację na rynku pracy – mówi Małgorzata Stanioch, dyrektor PUP w Kielcach. – Teraz też przygotowujemy program dla 16 pań mieszkających na terenie gminy Zaleszyce, bo jak pokazują nasze analizy, w tym rejonie jest dużo większe bezrobocie wśród kobiet.
– Nasz region charakteryzuje się większym bezrobociem kobiet. Więc naturalnym skutkiem jest większy nacisk na aktywizację kobiet. Nie ma jednak sensu wprowadzanie sztywnych parytetów, bo może się okazać, że będą one opóźniać równowagę. Jeśli jakaś grupa jest bardziej narażona na bezrobocie, to trzeba przerzucić więcej środków na jej aktywizację – mówi Leszek Balon, dyrektor PUP w Węgorzewie.