Jednym z załączników do budżetów samorządów jest wieloletni plan inwestycyjny (WPI), będący fotografią respektowania zadań zawartych w strategii rozwoju miasta. Praktyka dowodzi, iż część jednostek nie przywiązuje wagi do właściwego kształtowania WPI, co sprawia, iż staje się on martwym dokumentem. Czy [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=7280A0016D69B605EA24A1BC7A8C4F8D?id=325301]przepisy nowej ustawy o finansach publicznych, które wchodzą w życie od przyszłego roku[/link], zmienią tę sytuację?
[srodtytul]Brakuje zasad[/srodtytul]
WPI ułatwia skuteczne planowanie, korektę wydatków, urzeczywistnianie podstawowych założeń i celów rozwoju oraz zmniejszenie tendencji do formułowania potrzeb inwestycyjnych na wyrost. O ile jednak znamy korzyści z tworzenia WPI, o tyle brakuje zasad ich sporządzania. Prowadzi to z jednej strony do długotrwałych dyskusji i kompromisów, z drugiej zaś do zbytniej łatwości wpisywania na listę przyszłych inwestycji. Świadczy o tym choćby 2009 r., gdy wydatki inwestycyjne rosły szybciej od dochodów, ponieważ zbliżała się kampania wyborcza.
Niektórzy kandydaci na prezydentów, burmistrzów czy wójtów zapowiadali wręcz zamach na przygotowane przez poprzedników wieloletnie plany inwestycyjne. Tymczasem jest to dokument, który wprawdzie cechuje się elastycznością, ponieważ wymaga „kroczących” zmian, ale [b]jego radykalna zmiana pozostaje gestem na pokaz, ponieważ WPI jest powiązany z sytuacją finansową danej jednostki samorządowej.[/b]
Dziś WPI zawiera wykaz zadań inwestycyjnych wraz z kolejnością ich wykonania i przypisaniem im określonych środków finansowych w kolejnych latach. Optymalnym okresem wydaje się siedem lat, tak jak przyjęła to Unia Europejska w stosunku do swego budżetu. Najczęściej jednak spotyka się plany przygotowane na dwa – pięć lat.