W tym roku samorządy na spłatę kredytów (rat kapitałowych i odsetek) wydadzą aż 11,5 mld zł, czyli ok. 6,5 proc. swoich dochodów. To efekt zwiększającego się zadłużenia, które w 2011 r. może dojść do 70 mld zł. W ubiegłym roku, przy długu 55 mld zł, na jego obsługę gminy i miasta wydały 8,8 mld zł.
Kraków na granicy
Samorządy na obsługę zadłużenie nie mogą – zgodnie z ustawą o finansach publicznych – przeznaczyć więcej niż 15 proc. swoich dochodów. Choć to dosyć wysoki limit, to jak wynika z analizy „Rz" kilka miast w tym roku zbliży się do niego. Najbardziej Kraków. Miasto planuje, że obsługa długu pochłonie ok. 530 mln zł, czyli właśnie prawie 15 proc. Kraków zadłuża się już od kilku lat, nowych kredytów właściwie już nie może zaciągać i teraz skupia się na ich spłacie.
Na ten rok wysoki wskaźnik obsługi długu zaplanowały także Łódź i Gdańsk – po ok. 13 proc. – Ale to wyjątkowy rok – zastrzega Krzysztof Mączkowski, skarbnik Łodzi. – Zdecydowaliśmy, że wcześniej spłacimy kredyty zaciągnięte w 2009 r. – opowiada. Środki na ten cel pozyskało z emisji obligacji na 170 mln zł. – Oprocentowanie ówczesnych kredytów wynosiło 2,5 pkt proc. ponad WIBOR, a obecnych obligacji – 0,56 pkt proc. – wyjaśnia Mączkowski. Identyczna sytuacja jest w Gdańsku. Także to miasto chce spłacić część drogich kredytów zaciągniętych w czasie dekoniunktury.
Będzie więcej
W skrajnie odmiennej sytuacji znajdują się za to Katowice. Na obsługę zadłużenia, które jest bardzo niskie, wyda w tym roku tylko 18 mln zł, czyli niecałe 1,3 proc. dochodów. – Wynika to z faktu, że przy kredytach inwestycyjnych (zaciąganych tylko w EBI i BRRE, a nie w bankach komercyjnych) mamy trzy do pięciu lat okresu karencji spłaty rat kapitałowych – wyjaśnia Danuta Kamińska, skarbnik miast. Kamińska podkreśla, że miasto wybiera politykę odroczenia w czasie spłat kredytów, by dać budżetowi możliwość realizacji wydatków inwestycyjnych współfinansowanych środkami unijnymi. Ale to oznacza, że kulminacja wydatków na obsługę długu dopiero jest przed Katowicami. – Nastąpi to w 2018 r. – wtedy to na ten cel przeznaczymy ok. 71 mln zł – mówi Kamińska.
Zresztą nie będzie to specyfika Katowic. Większość miast także planuje, że w następnych latach koszty zadłużenia będą pochłaniać coraz większe kwoty. Taka fala kulminacyjna może trwać do 2020 r. – wynika z analizy „Rz".