Choć różnego typu kamery śledzą nas na każdym kroku, to wciąż brakuje kompleksowych przepisów dotyczących monitoringu. Jest jednak szansa, że to się zmieni. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pracuje nad założeniami do ustawy o monitoringu wizyjnym. W piątek zakończyły się uzgodnienia międzyresortowe. Sporo zgłoszonych uwag dotyczy definicji kamery.
Zgodnie z założeniami jest to urządzenie stacjonarne lub obrotowe poruszające się po zaprogramowanych torach. Zdaniem Jacka Majchrowskiego, prezydenta Krakowa, istotną cechą kamer wykorzystywanych w nowoczesnym monitoringu jest możliwość ręcznego sterownia nimi przez operatora. Jeżeli definicja kamery nie będzie uwzględniała tego typu urządzeń, to istnieje zagrożenie, że będą one wyjęte spod działania tej ustawy, czyli bezprawne.
Wiele uwag dotyczyło też znakowania miejsc, w których jest prowadzony monitoring. Włodarze miast podkreślają, że w wypadku kamer zainstalowanych w otwartej przestrzeni publicznej, obejmujących swoim zasięgiem znaczny obszar miasta (np. kamer na warszawskim Pałacu Kultury lub hotelu Metropol), a posiadających zdolność przybliżania obrazu, prawidłowe oznakowanie obszaru oddziaływania może być niemożliwe.
Prezydent Kielc wnioskował z kolei o nadanie straży miejskiej uprawnień do nakładania mandatów za wykroczenia ujawnione dzięki monitoringowi.
Natomiast Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa zwróciła uwagę na wykorzystanie nagrań monitoringu w procesach karnych i cywilnych. Chodzi o nagrania z kamer znajdujących się w przestrzeni publicznej, które mogą zawierać zapisy spraw także czysto prywatnych. Będą one jednak dopuszczalne jako dowód w sprawie, tylko gdy zostanie to jasno uregulowane w nowych przepisach. A tego teraz brakuje.