Rz: Czy uważa pan, że pomysł ograniczenia liczby kadencji wójta (burmistrza, prezydenta miasta) do dwóch czy trzech jest dobry?
Jerzy Stępień: Nie mam na ten temat w pełni wyrobionego zdania. Z pewnością wprowadzenie takiego rozwiązania wiązałoby się w niektórych przypadkach ze szkodą dla społeczności lokalnej. Z drugiej jednak strony często mamy do czynienia z przypadkami tworzenia ewidentnej sfery nepotyzmu wokół wójta czy burmistrza.
To nie jest więc optymalne rozwiązanie. Trzeba natomiast sięgnąć do źródeł. Skąd się to wszystko bierze? Moim zdaniem jest to wynik błędu, który został popełniony na samym początku reformy samorządowej, a który polegał na połączeniu w jednym ręku funkcji burmistrza, wójta czy prezydenta z pozycją szefa urzędu. Następnie w 2002 r., kiedy to wprowadzono wybory bezpośrednie na stanowisko wójta (burmistrza, prezydenta miasta), nastąpiło dodatkowe wzmocnienie jego pozycji. Od tego momentu w zasadzie nie mówimy już o samorządzie, tylko o samodzierżawiu.
Ograniczenie liczby kadencji spowoduje, ?że odchodzący wójt będzie się starał zadbać o to, aby jego wpływy w gminie przetrwały, poprzez różnego rodzaju nominacje. Dlatego wydaje mi się, że raczej należy robić wszystko, aby rozdzielić funkcje polityczne od administracyjnych. To jest zresztą standard w cywilizowanych krajach typu zachodniego. Do wprowadzenia takiego rozwiązania gorąco bym namawiał parlamentarzystów.
Taka próba została podjęta, gdy wprowadzano ?w 2008 r. nową ustawę o pracownikach samorządowych. To w niej stworzono stanowisko sekretarza gminy, wysoko wykwalifikowanego, który miał być właśnie takim szefem urzędu. Niestety, na skutek protestów – właśnie wójtów – został on praktycznie pozbawiony jakichkolwiek kompetencji własnych.