Przekształcone szpitale znów szybko się zadłużają, jeśli w procesie przekształcania nie dokonano niezbędnej restrukturyzacji. Naiwnością było bowiem sądzić, że wystarczy sama zmiana formy prawnej, aby pozbyć się kłopotów. Teraz spółki przejmują firmy prywatne. Można się obawiać, że uciekną od świadczenia tych usług zdrowotnych, które NFZ wycenia raczej słabo i które mogą się okazać dla nich nieopłacalne. Grozi nam więc to, że na polskiej mapie świadczeń medycznych pojawią się białe plamy. A mieszkańców, zwłaszcza biedniejszych regionów, nie będzie stać na to, by się leczyć w placówkach komercyjnych, które radzą sobie dobrze w większych i bogatszych miastach. W efekcie tej reformy samorządy pozbędą się kuli u nogi, jaką są dla nich szpitale, których budżety często przewyższają budżet powiatu. Będą to mogły zrobić bezkarnie, ponieważ żadne przepisy nie nakładają na nie obowiązku prowadzenia szpitali czy przychodni.
Choć jeszcze za czasów ministra Zbigniewa Religi mówiło się o konieczności uchwalenia ustawy o sieci szpitali, a nawet trwały dyskusje nad jej kształtem, to do tej pory rząd nie potrafił jej przygotować. W takiej sytuacji pozostaje jedynie modlić się do opatrzności: obyśmy byli zdrowi.