Powodem obaw jest projekt nowej ustawy o zamówieniach publicznych. Przewidziano w nim wprowadzenie zasady in-house. Zgodnie z nią w określonych warunkach gminy bez przetargu będą mogły zlecić odbiór i zagospodarowanie śmieci swoim spółkom komunalnym.
Projekt nowej ustawy implementuje unijną dyrektywę. Zgodnie z nim, by np. gmina mogła pominąć procedurę zamówienia publicznego, wystarczy, że ma własną spółkę, którą kontroluje i w której nie ma prywatnego udziałowca. Taka spółka musi jeszcze większość zadań realizować na rzecz samorządu.
Polska Izba Gospodarki Odpadami oraz Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami we wspólnym stanowisku zwracają uwagę, że prawidłowa implementacja unijnej dyrektywy dotyczącej zamówień publicznych nie polega na przepisywaniu wszystkich jej postanowień. Wprowadzanie niektórych rozwiązań powinno być poprzedzone analizą ich wpływu na gospodarkę. W stanowisku czytamy również, że przewidziane w projekcie rozwiązania mogą umożliwić jednostkom sektora publicznego bezprzetargową realizację wielu zadań, co w skrajnym wypadku może prowadzić do monopolizacji zadań publicznych, które będą realizowane przez publiczne spółki. Przedsiębiorcy zwracają też uwagę, że dyrektywa nie wymaga, by państwa członkowskie wprowadzały u siebie zamówienia in-house.
Przetargi na odbiór i zagospodarowanie śmieci pozostaną w wypadku odpadów komunalnych. Projekt ustawy o zamówieniach publicznych nie zmienia bowiem ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która przewiduje obowiązek przeprowadzania przez gminy przetargów na odbiór i zagospodarowanie śmieci. Czy zatem przedsiębiorcy mają się czego bać?
– Jeżeli projekt o zamówieniach publicznych pozostałby bez zmian, obaw by nie było. Organizacje samorządowe już teraz domagają się dalszych zmian i zniesienia obowiązku organizowania przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów – mówi Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. Dodaje, że jeżeli znikną przetargi, zostanie zabita konkurencja, która gwarantuje odpowiednią jakość i ceny usług.