W powiecie zwoleńskim pani sekretarz powiatu wystartowała w wyborach i została radną rady swego powiatu. W tej samej jednostce samorządowej nie wolno łączyć pracy etatowej z funkcją pełnioną z wyboru, złożyła więc u starosty wniosek o urlop bezpłatny na czas sprawowania mandatu radnego. Starosta poprzedniej kadencji wniosek podpisał. Wkrótce okazało się, że świeżo upieczona radna wygrała drugą turę wyborów na burmistrza Zwolenia. Kolejny wniosek o urlop bezpłatny trafił na biurko starosty. Ten znowu przychylił się do prośby byłej pani sekretarz.- Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa - mówi Jan Mazurkiewicz, nowo wybrany starosta zwoleński.- Ale powiat ma teraz kłopot, bo nie można powołać nowego sekretarza.
Według ekspertyz prawnych rada powiatu nie może powołać nowego sekretarza, dopóki nie odwoła poprzedniego. Ale poprzedniego odwołać nie może, ponieważ przebywa on na urlopie bezpłatnym z powodu pełnienia funkcji tzw. wybieralnej. Gdyby nawet rada podjęła taką decyzję, to i tak trzymiesięczny okres wypowiedzenia rozpocząłby się dopiero za cztery lata, po upływie kadencji burmistrza. Etat musi czekać na osobę urlopowaną, aż zakończy się kadencja albo też ona sama z etatu rezygnuje.
- Chwilowo obowiązki sekretarza rozdzieliliśmy między starostę, etatowego członka zarządu i naczelnika wydziału organizacyjno-administracyjnego - mówi Mazurkiewicz. -Staramy się znaleźć sensowne wyjście z sytuacji. Niestety, opinie prawników są skrajne. W jednej mówi się, że sekretarza odwołać można. Inna sugeruje, że starosta może powołać na to stanowisko "pełniącego obowiązki" bez udziału rady. Niektórzy prawnicy mówią też, że poprzedni starosta nie musiał być aż tak uprzejmy i godzić się na urlop dwa razy. Z drugim podpisem mógł się przynajmniej nieco wstrzymać i zapytać o zdanie prawników. Być może dzisiaj nie byłoby całego problemu.
Pracodawca ma obowiązek zwalniać pracownika na czas pełnienia funkcji w organach samorządowych, do których został wybrany. Jeżeli są to posiedzenia rady albo komisji, to są to sprawy oczywiste. Jeśli zaś radny-pracownik wyjeżdża na różne konferencje lub posiedzenia organów, do których nie został wybrany, pojawia się wątpliwość, czy trzeba go na ten czas zwolnić. Dodatkową kwestią jest wynagrodzenie za pracę. Nie należy się za czas nieobecności poświęcony na wykonywanie funkcji radnego. Rekompensatą są przecież diety, które pracownik otrzymuje jako radny.
- Mój pracownik poinformował mnie pisemnie, że jako radny sąsiedniej gminy został zaproszony na posiedzenie sejmiku wojewódzkiego - mówi starosta, który w tej sprawie woli pozostać anonimowy. - Przeanalizowaliśmy przepisy i doszliśmy do wniosku, że nie przysługuje mu czas wolny od pracy. Tym bardziej że przewodniczący rady gminy nie podpisał mu delegacji na taki wyjazd. On mimo to pojechał. Dla mnie jest to poważne naruszenie dyscypliny poprzez samowolne opuszczenie stanowiska pracy. Poinformowano więc pracownika, że nie przysługuje mu wynagrodzenie. Ale pojawia się problem, czy to wystarczy i czy nie należałoby wyciągnąć konsekwencji dyscyplinarnych.