Obowiązek przeprowadzenia oceny ekologicznej wynika z art. 96 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=298D101C75C8971180BCDD14CA933E71?id=289150]ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko (DzU z 2008 r. nr 199, poz. 1227 ze zm.)[/link]. Katalog jest obszerny i na dodatek otwarty, niekiedy takie badanie jest potrzebne nawet przy zgłoszeniu budowlanym. Bardzo często przy uzyskiwaniu decyzji o pozwoleniu na budowę, o zatwierdzeniu projektu budowlanego oraz o pozwoleniu na wznowienie robót budowlanych przy zabieganiu o decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu czy np. odbudowie jednorodzinnego domu lub lokalnej drogi.
O tym, czy i w jakich sytuacjach w danej miejscowości należy wykonać ocenę oddziaływania na obszar Natura 2000, powinien wiedzieć urzędnik gminny. Jeżeli ma wątpliwości – odeśle do regionalnej dyrekcji ochrony środowiska. Jeżeli pracownicy RDOŚ są pewni, że inwestycja nie zaszkodzi przyrodzie, wydadzą opinię o tym, że nie będzie ona powodować skutków niekorzystnych dla obszaru Natura 2000, na którym (lub w pobliżu) jest realizowana. Niekiedy wcześniej zażądają raportu środowiskowego. Bez takiej opinii w chronionym obszarze inwestować się nie da.
[srodtytul]Nie unikaj ekooceny[/srodtytul]
Stosunkowo często da się jednak ograniczyć trudności z tym związane.
– Nie radzę unikać oceny – mówi Jacek Skorupski, ekspert w zakresie raportów środowiskowych, kierownik pracowni w Biurze Planowania Rozwoju Warszawy. – Jeżeli gmina chce odbudować 150 m drogi, nie powinna zapominać o Naturze. Trzeba założyć odpowiednią kartę informacyjną. A pomocy szukać w art. 63 ustawy, czyli np. uzasadnić, że skala przedsięwzięcia jest niewielka i nie spowoduje większych uciążliwości. Albo że to tylko odtworzenie dotychczasowego stanu. Na tej podstawie wójt, burmistrz czy prezydent miasta może samodzielnie stwierdzić, że w tym wypadku nie trzeba przeprowadzać oceny.
– Należy szukać plusów, a nie minusów dla inwestycji – przekonuje Skorupski. – Wymaga to odwagi i kompetencji urzędnika, ale z pewnością nie pomijania procedury.