W środę samorządowcy po raz kolejny mają się spotkać z przedstawicielami resortu finansów m.in. w sprawie planów dotyczących ograniczenia ich deficytu. A im bliżej końca tych rozmów, tym mocniej włodarze miast apelują do ministra, by wycofał się ze swojej propozycji, bo może ona zadziałać jak finansowa gilotyna na inwestycje. Chodzi o pomysł stopniowego zmniejszania dziury w lokalnych budżetach od 4 proc. dochodów w 2012 r. do 1 proc., począwszy od 2015 r.
[srodtytul]Faza realizacji inwestycji[/srodtytul]
Skutki wejścia w życia takiej regulacji miałyby dwa wymiary. Pierwsze negatywne efekty dotyczyłyby samorządów, które dopiero niedawno zaczęły inwestycje i na 2012 r. zaplanowały spory deficyt, wyższy niż 4 proc. dochodów. W takiej sytuacji są np. Gdańsk, Katowice czy Toruń.
Danuta Kamińska, skarbnik Katowic, podkreśla, że by zejść do poziomu 4 proc. dochodów w 2012 r., miasto musiałoby ściąć deficyt o ok. 177 mln zł z 237 mln zł zaplanowanych, co jej zdaniem oznaczałoby rezygnację z części inwestycji.
– Dla nas to nie do przyjęcia. Od pięciu lat oszczędzaliśmy i kumulowaliśmy środki, mamy niski wskaźnik zadłużenia.