Altanka z kubłami na odpady otwarta, ale śmieciarka i tak ominęła nieruchomość. Inna zabrała posegregowane odpady, ale nie wzięła worków ze skoszoną trawą, mimo że zgodnie z regulaminem i harmonogramem gminy pozostałości z ogrodów miały zostać zabrane tego samego dnia. Są też miejsca, w których pojazdy firm wyłonionych w przetargach na odbiór śmieci pojawiają się nie co tydzień, ale co dwa tygodnie. To tylko niektóre kłopoty mieszkańców różnych rejonów Polski. A tak jest choćby w podwarszawskich Markach, Lesznowoli. Tego rodzaju problemy pojawiły się także w Gdańsku, są i w Poznaniu – choć może nie w całym mieście.
Początkowe trudności
– Te i innego rodzaju problemy z odbiorem odpadów są niemal w całej Polsce. Nie ma ich tam, gdzie przetarg wygrała firma, która jeszcze przed 1 lipca 2013 r. świadczyła takie usługi na tym samym terenie – mówi Maciej Kiełbus z kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners.
Mieszkańcy, którzy mają przepełnione kubły i nie dojechały do nich śmieciarki, mają prawo zlecić wywóz śmieci dowolnej firmie zajmującej się wywozem odpadów, wpisanej do rejestru w gminie. A fakturę mogą przedstawić gminie, by ta pokryła koszty takiej dodatkowej usługi.
Warto także powiadamiać samorządy o nieprawidłowościach, nawet jeśli mieszkańcy nie zamierzają zlecać wywozu śmieci innemu przedsiębiorcy. Władze gmin, wiedząc o nieprawidłowościach, mogą wezwać winowajcę i podjąć pewne działania, by zmobilizować go do prawidłowego wykonywania obowiązków wynikających z umowy. A jeśli nie pomogą ostrzeżenia, są przewidziane bardziej dotkliwe środki.
Umowne konsekwencje
– Wójt, burmistrz bądź prezydent miasta może naliczać kary wynikające z umowy, jaką ma podpisaną z przedsiębiorcą. A w skrajnym przypadku może ją rozwiązać – mówi Maciej Kiełbus.