Reklama

Samorządy chcą płacić za specjalizacje lekarzy

Samorządy chcą finansować specjalistyczne kształcenie medyków w szpitalach. Na przeszkodzie stoją przepisy.

Publikacja: 16.09.2014 09:10

Samorządy chcą płacić za specjalizacje lekarzy

Foto: Fotorzepa, Bogumił Florian Skok Bogumił Florian Skok

Jesienią 2,5 tys. młodych lekarzy rozpocznie specjalizację za pieniądze z budżetu państwa. Chodzi o kształcenie w trybie rezydentur, które finansuje minister zdrowia. Podana liczba lekarzy rozpoczynających specjalizację to kropla w morzu potrzeb. Szpitale i poradnie borykają się z brakami kadrowymi i poszukują pilnie anestezjologów czy geriatrów. Chętni zaś nie dostaną się na wymarzone specjalizacje, bo nie wystarczy dla nich miejsc.

Są pieniądze...

Dlatego niektóre samorządy zaczęły szukać sposobów na wyjście z tej patowej sytuacji w podległych im szpitalach. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rz", miasto stołeczne Warszawa samo chętnie wsparłoby kształcenie lekarzy, wykładając pieniądze na ich zatrudnienie w szpitalach. Miesięczna pensja jednego kształcącego się specjalisty kosztuje budżet państwa ok. 3,7 tys. zł brutto. Takie wsparcie nie jest jednak proste. Ekspert od prawa ochrony zdrowia twierdzi, że w przepisach jest luka, która to uniemożliwia.

...i bariery

– Utrudnia samorządom finansowanie lekarskich specjalizacji. Gdyby zdecydowały się na to, mogą narazić się na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych – zauważa Maciej Dercz, radca prawny.

Pierwszą barierę widzi w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Jej art. 15 wskazuje, że pieniądze na kształcenie lekarzy minister zdrowia bierze z Funduszu Pracy i przekazuje je szpitalom. Takie same zapisy zawiera ustawa o szkolnictwie wyższym.

– Pewną furtkę daje ustawa o samorządzie województwa i ustawa o samorządzie gminy, bo one stanowią, że samorząd wykonuje zadania własne z dziedziny ochrony zdrowia. Kłopot w tym, że jest to szerokie pojęcie i nie wiadomo, czy mieści się w nim finansowanie specjalizacji lekarskich – tłumaczy Maciej Dercz. Jego zdaniem miasto stołeczne Warszawa będzie więc musiało zapytać o zgodę na takie działania Regionalną Izbę Obrachunkową. – Teraz może tylko sfinansować lekarzom jakieś podstawowe kursy, np. pierwszej pomocy – dodaje Dercz.

Reklama
Reklama

Warszawa chętnie wyłożyłaby finanse na kształcenie geriatrów, kardiologów czy pediatrów. Tych pierwszych w trybie rezydentur w jesiennym naborze minister zdrowia chce w województwie mazowieckim kształcić zaledwie sześciu.

2,5 tys. miejsc rezydenckich przyznał lekarzom minister zdrowia na jesienny nabór

Chętnych do kształcenia w trybie pozarezydenckim samorząd musiałby brać z listy wojewody. Ten bowiem, współpracując ze szpitalami w regionie, określa, które z nich są chętne do przyjęcia dodatkowej kadry.

– Tylko  że zrobienie specjalizacji w tym trybie jest bardzo trudne, ponieważ młodym lekarzom ciężko znaleźć pracodawcę. Dyrektorzy szpitali tłumaczą, że muszą oszczędzać, ponieważ mają długi, a przyjęcie nowego lekarza oznacza przecież konieczność wypłacania mu pensji – tłumaczy Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Zaznacza, że placówki wolą więc przyjmować rezydentów opłaconych przez ministra zdrowia i dorzucać im ewentualnie za dyżury medyczne.

3,7 tys. zł płaci minister zdrowia młodym lekarzom, którzy  robią w szpitalach specjalizację w trybie rezydentury

Trzeba więcej rezydentur

Zdaniem samorządu lekarskiego, żeby zmniejszyć kolejki,  trzeba stworzyć dla absolwentów medycyny więcej rezydentur.

Reklama
Reklama

Chrapkę na większą ich liczbę ma województwo dolnośląskie. Minister zdrowia przyznał absolwentom medycyny z tego regionu prawie 200 miejsc.

– Cieszymy się i z tego, ale nasze placówki medyczne potrzebują 300 miejsc na specjalizacje – tłumaczy Marta Libner, rzecznik prasowy dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego.

Niektóre samorządy mają jeszcze gorzej. O ile Warszawa czy Wrocław to ośrodki akademickie, z których do szpitali mogą napływać młodzi lekarze, o tyle np. w Zielonej Górze w ogóle nie ma uczelni medycznej.

Pomysł na uporanie się z tym problemem ma Uniwersytet z woj.  zielonogórskiego.

– Złożyliśmy wniosek o pozwolenie na uruchomienie kierunku lekarskiego. Czekamy na decyzję ministra zdrowia – mówi Ewa Sapeńko, rzecznik prasowy uczelni.

Wielkim orędownikiem tego pomysłu jest marszałek województwa lubuskiego.

Reklama
Reklama

– Samorząd chce nam to umożliwić, bo w regionie brakuje lekarzy. Młodzież wyjeżdża kształcić się do innych miast i już do nas nie wraca – tłumaczy Ewa Sapeńko.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.nowosielska@rp.pl

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Samorząd
Więcej czasu na plany ogólne w gminach. Bruksela idzie Polsce na rękę
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama