Ustawa o dostępie do informacji publicznej (u.d.i.p.) służy obywatelom, a nie organom władzy – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku.
WSA zajmował się pytaniem wójta, który w trybie tej ustawy zwrócił się do dyrektorki przedszkola o udostępnienie kserokopii wyciągu bankowego placówki. Zdaniem wójta zakres wniosku obejmuje informację publiczną związaną z dysponowaniem środkami publicznymi. – Przedszkole otrzymuje dotację z budżetu gminy i tym samym dysponuje majątkiem publicznym – argumentował.
Dyrektorka odmówiła udostępnienia informacji. Wtedy wójt złożył skargę do WSA. Przekonywał, że od trzech lat dyrektorka udaremnia wgląd do wszelkich dokumentów nie tylko jemu, ale również regionalnej izbie obrachunkowej. Podkreślał, że takie zachowanie budzi ogromne obawy o prawidłowość wydatkowania powierzonej dotacji.
Dyrektorka wskazała, że wójt może wszcząć postępowanie kontrolne uregulowane w ustawie o systemie oświaty.
WSA uznał, że wójt nie był uprawniony do ubiegania się o informację na podstawie u.d.i.p. Ustawa ta służy bowiem realizacji prawa obywateli do uzyskania informacji o działaniach władzy i sprawach publicznych, a nie przekazywaniu informacji między organami władzy a podmiotami, które – tak jak dyrektorka przedszkola – dysponują majątkiem publicznym. Z art. 61 ust. 1 Konstytucji RP wynika, że dostęp do informacji publicznej przysługuje „obywatelowi". I choć art. 2 ust. 1 u.d.i.p. dostęp taki przyznaje „każdemu", to termin „każdy" nie może się odnosić do organów administracji publicznej. Biorąc pod uwagę cel i sens ustawy, należy wskazać, że słowo „każdy" oznacza każdego człowieka lub podmiot prawa prywatnego, np. stowarzyszenie.