Plaga pożarów na składowiskach odpadów i w sortowniach śmieci nasila się od dwóch lat. Mniej więcej od kiedy gminy zaczęły wymagać, by śmieci przetwarzano. Warszawa, Kraków, Ostrów, Wałbrzych to tylko niektóre miasta, w których w ostatnim czasie były takie pożary.
Czysty zysk
Trudno mówić o przypadku, ponieważ od tego czasu straż pożarna dużo wnikliwiej kontroluje zabezpieczenia przeciwpożarowe takich miejsc. Ponadto na jednym składowisku ogień pojawił się jednocześnie w kilku punktach, co nagrały kamery. W innym strażacy dostali zawiadomienie prawie trzy godziny po tym, gdy w okolicy zaczął być wyczuwalny dym. Utylizacja odpadów przy tym kosztuje. A pożar rozwiązuje problem.
– Regionalne instalacje przetwarzania odpadów komunalnych pobierają opłatę od 200–400 zł za każdą tonę przyjętych odpadów. Po wysegregowaniu kilku procent odpadów opakowaniowych, które ewentualnie nadają się do recyklingu, reszta bardzo często ulega np. pożarowi –mówi Andrzej Bartoszkiewicz, twórca systemu odbioru i segregacji odpadów EKO AB.
Powstaje więc pytanie czy gmina jako zleceniodawca usługi może domagać się zwrotu pieniędzy za odpady, które spłonęły, zanim je przetworzono.
– To zależy od tego, jak została sformułowana umowa między gminą a przedsiębiorcą – mówi Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners. Dodaje jednak, że w praktyce byłoby to bardzo trudne.