Po zmianach przepis ten przewiduje, że prezes GUS raz na cztery miesiące będzie publikował wskaźniki dotyczące nieruchomości, sklasyfikowanych w rejestrach cen i wartości nieruchomości (RCiWN). Widnieje tam 11 ich rodzajów. Chodzi m.in. o: grunty rolne i leśne, zabudowane działki, budynki, mieszkania.
Problem jednak polega na tym, że tych wskaźników nigdy nie było i dalej ich nie ma. Przepis, który wszedł w życie 14 października, będzie martwy, jeśli prezes GUS nie ogłosi wskaźników. I dalej – tak jak do tej pory – samorządy będą stosowały wskaźnik waloryzacji.
Jeśli natomiast te wskaźniki zostaną opublikowane, dojdzie do niezłego zamieszania. Waloryzuje się głównie wypłaty odszkodowań za nieruchomości wywłaszczone w latach 60. czy 70. ubiegłego wieku. Tymczasem w ich wypadku żadnych wskaźników odnoszących się wprost do nieruchomości nie ma. W praktyce gmina zastosuje dwa wskaźniki: większą część odszkodowania zwaloryzuje wskaźnikiem inflacji, a w przypadku kilku ostatnich kilka lat, za które prezes GUS opracował nowe wskaźniki, zastosuje nowe wskaźniki. Moim zdaniem tego typu wskaźniki to przeżytek.
Impulsem do podjęcia prac nad zmianą tego przepisu był wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 21 lipca 2011 r. (sygn. K 23/08). Przepisem tym TK zajął się na wniosek rzecznika praw obywatelskich. Od lat rzecznikowi skarżą się osoby, które czekały z różnych powodów na pieniądze, a gdy w końcu je dostały, to okazywało się, że nijak się mają do rynkowej wartości nieruchomości.
Trybunał nie podzielił zastrzeżeń rzecznika. Według niego przepis nie narusza konstytucji. Nie pozostawił jednak suchej nitki na prezesie GUS. Jego zdaniem ustawodawca, nakładając na niego obowiązki przygotowywania różnego rodzaju wskaźników, nie określił ich metodologii. Zlecił to prezesowi GUS w ustawie o statystyce publicznej, i to on powinien zadbać o to, by powstały. Prezes GUS nie wywiązał się z tego obowiązku.
W trakcie rozprawy przed Trybunałem przedstawiciele GUS zapewnili, że wstępne wskaźniki będą wkrótce gotowe. Tymczasem do tej pory nie zostały. I to nie wcale nie oznacza, że wina leży po stronie GUS. Takich wskaźników nie da się po prostu opracować. I nawet jeśli urząd bardzo będzie się starał to zrobić, to i tak efekt będzie mizerny.