Placówki medyczne w całej Polsce mają trudności z egzekucją pieniędzy za leczenie od osób, które nie posiadały ubezpieczenia zdrowotnego. Niezapłacone rachunki pozostawiają po sobie cudzoziemcy i polscy pacjenci. Z tymi pierwszymi borykają się zwłaszcza miasta, przez które cały rok przewijają się tłumy turystów. A leczenie cudzoziemców spoza UE i bezdomnych odbywa się na własne ryzyko szpitali i one same muszą dochodzić zapłaty, co bywa trudne.
Nieprawdziwe dane
– Nie możemy np. odzyskać pieniędzy od trzech obywateli Malezji, którzy w ubiegłym miesiącu trafili na nasz oddział ratunkowy. Podali fałszywe dane do rachunku za leczenie, nieprawdziwe adresy zamieszkania. O pomoc w windykacji należności i ustaleniu ich miejsca pobytu prosiliśmy nawet Ambasadę Malezji, ale i ona była bezsilna – mówi Maria Włodkowska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Podkreśla, że kwoty zadłużenia cudzoziemców w skali całego budżetu szpitala to zaledwie niewielki procent, ale dla mniejszych placówek kilkanaście takich niezapłaconych rachunków jest już problemem.
– Leczenie Azjatów kosztowało w sumie kilkaset złotych. Jednostkowo być może nie jest to zawrotna kwota, ale takich osób zgłasza się nawet kilka dziennie – dodaje Maria Włodkowska.
Kłopoty są nie tylko z obywatelami egzotycznych krajów.