W uzasadnieniu do projektu ustawy czytamy, że „zasada sprawiedliwości społecznej wymaga, by całe społeczeństwo uczestniczyło w kosztach społecznych sytuacji kryzysowej". Czy pandemia koronawirusa usprawiedliwia redukcję etatów?
Powoływanie się w tych okolicznościach – oraz w kontekście całokształtu działań, które mają stanowić ograniczanie negatywnego oddziaływania epidemii – na zasadę sprawiedliwości społecznej jest wysoce nieetyczne oraz nie znajduje merytorycznego uzasadnienia. Ustawa przyznaje Radzie Ministrów nadzwyczajne kompetencje do określenia, w formie rozporządzenia, rodzaju stosowanych rozwiązań w zakresie ograniczenia kosztów wynagrodzeń osobowych, w tym redukcji zatrudnienia lub zmniejszenia wynagrodzenia pracowników. Tymczasem są one nie do pogodzenia choćby z wymogami dotyczącymi trwałości stosunku pracy urzędników mianowanych, wskazanymi m.in. w wyrokach Trybunału Konstytucyjnego z 14 czerwca 2011 roku. Trybunał wówczas uznał, że „zaproponowany przez ustawodawcę mechanizm redukcji zatrudnienia w ramach szeroko rozumianej administracji publicznej nie może w jednakowym stopniu odnosić się do wszystkich pracowników wykonujących zadania państwa. Status urzędników służby cywilnej wymaga szczególnej ochrony przejawiającej się m.in. potrzebą stworzenia im warunków do zawodowego wykonywania zadań. Niezbędnym elementem pozwalającym na spełnienie tego wymagania jest zapewnienie odpowiedniej stabilizacji stosunku pracy, która to wartość – sama w sobie – nie jest w takim samym stopniu konstytucyjnie potwierdzona względem innych pracowników". Także w świetle wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego z 8 kwietnia 2020 roku, który stwierdził, że obecnie trzeba walczyć o utrzymanie miejsc pracy i minimalizowanie strat we wszystkich możliwych obszarach, rozwiązanie to wydaje się, co najmniej chybione. Senat RP w dniu 9 kwietnia br. odrzucił proponowane rozwiązania rządu w zakresie dotyczącym służby cywilnej, niestety Sejm podtrzymał pierwotny zapis. Proszę pamiętać, że wiele rządów oraz organizacji międzynarodowych w obecnej sytuacji stosuje politykę „duty of care", czyli zasadę opieki nad pracownikami w sytuacjach kryzysowych. Organizacje międzynarodowe i wiele państw w Europie, wyciągnęły lekcje po kryzysie z 2008 roku i nie tylko nie zwalniają pracowników, ale opracowują plan, jak chronić tzw. daily staff, czyli osoby, które są w jej strukturach zatrudnione na godziny, obsługują kawiarnie, współpracują z organizacją w miarę potrzeb (np. tłumacze).
W ostatnim roku – po raz pierwszy od wielu lat – wzrosła kwota bazowa wynagrodzeń w służbie cywilnej. To miała być zachęta dla urzędników do pozostania w służbie, żeby nie uciekali do sektora prywatnego. W czasach kryzysu mogą być jednak problemy z pracą także w sektorze prywatnym. Nie ma więc powodu, by ich zatrzymywać?
Ależ są powody! Od 2013 roku ciągle i drastycznie spada liczba kandydatów na jedno stanowisko w służbie cywilnej. W 2013 takich kandydatów było 36, w zeszłym roku 7, czyli aż 29 mniej! Te dane są naprawdę alarmujące. To świadczy o nieatrakcyjności administracji jako pracodawcy. Wzrost kwoty bazowej był krokiem w dobrym kierunku (choć nie najlepszym z punktu widzenia dużych różnic płacowych), ale teraz robimy dwa kroki w tył.
Jeśli te przepisy wejdą w życie, ludzie będą woleli szukać pracy w innych segmentach administracji publicznej, w których nie ma takich niefunkcjonalnych działań oszczędnościowych. Jednocześnie trzeba przypomnieć, że nasza służba cywilna zajmuje czwarte miejsce wśród państw OECD, jeśli chodzi o liczbę urzędników w wieku 55+. W korpusie jest niecałe 7,5 proc. pracowników do 29. roku życia. Dla porównania, w sektorze prywatnym jest ich ponad 20 proc. Nasze kadry się starzeją, bo ludzie młodzi nie chcą pracować w służbie cywilnej. A jeśli omawiane przepisy wejdą w życie, najprawdopodobniej uderzą w osoby młode, z niewielkim stażem, które mają umowy na czas określony. Amerykański profesor politologii Guy Peters pisał o biurokracji reprezentatywnej, czyli takiej, której struktura (według płci, wieku, statusu) odzwierciedla strukturę społeczną, jest jej bliska. Czy na tym tle, bez młodych urzędników, służba cywilna będzie rozumiała potrzeby generacji Y? My powoli tracimy z nią kontakt.
Ponadto trzeba wyraźnie przypomnieć, co jest powodem ochrony stosunku pracy w służby cywilnej – chodzi o zapewnienie trwałej, merytorycznej obsługi działań administracji rządowej, apolitycznej, dającej gwarancje ciągłości funkcjonowania państwa, chroniącej „pamięć instytucjonalną". Czyli kontynuację profesjonalizmu, mechanizmów postępowania czy fachowego doradztwa ze strony stabilnej kadry urzędników dla zmieniających się ekip rządowych. Proponowane działania, to niestety kolejne, które są wobec takich założeń służby cywilnej przeciwskuteczne. A więc właśnie zniechęcają najlepszych do zatrudnienia się w szeregach służby cywilnej (bądź pozostania w niej).