Zyski dla hoteli, sklepów, taksówkarzy, no i szansa na przyciągnięcie kolejnych inwestycji – to tylko niektóre korzyści z dużych międzynarodowych imprez biznesowych, naukowych czy kulturalnych, o które zabiegają polskie miasta.
Na razie w tej grze liczy się kilka miast. Zdaniem Sławomira Wróblewskiego, założyciela Stowarzyszenia Konferencje i Kongresy w Polsce, numerem 1 pozostaje Warszawa, której atutem jest status stolicy i dobra infrastruktura. Ale dużo bardziej aktywne w swych zabiegach o imprezy są Wrocław, Sopot i Katowice, do których chcą dołączyć Kraków, Poznań oraz najmniejsza w tym gronie Krynica Górska, wypromowana dzięki największej imprezie biznesowej w Polsce – Forum Ekonomicznemu.
Podkupić imprezę
Najważniejsze wydarzenie polskiej prezydencji w UE, jakim był Europejski Kongres Kultury, nie miał innej alternatywy lokalizacyjnej niż Wrocław, który w 2016 roku ma być Europejską Stolicą Kultury. To tu na wrzesień zaplanowano w sumie sześć spotkań szefów resortów kultury, rolnictwa, energetyki, finansów, obrony i sprawiedliwości.
Władze Wrocławia dyplomatycznie przypominają, że w ramach polskiej prezydencji politycy goszczą i w innych miastach. Jednak to Wrocław budzi podziw skutecznością w ściąganiu wydarzeń o międzynarodowej randze. Czasem trzeba było je wręcz podkupić – do przeniesionego tu z Cieszyna festiwalu filmowego Nowe Horyzonty miasto dokłada 4 mln zł rocznie.