Policja chce kupić 2,1 tys. radiowozów i tyle samo aut nieoznakowanych. Nieco mniej samochodów ma trafić do Straży Granicznej. Przetarg powinien się zakończyć jak najszybciej, gdyż inaczej mogą przepaść pieniądze przeznaczone na ten cel w ustawie o modernizacji policji. Szkopuł w tym, że od dłuższego czasu nie można go kontynuować. Trzy firmy motoryzacyjne zgłosiły zastrzeżenia do specyfikacji. Spór trafił do Krajowej Izby Odwoławczej, a ta uznała, że nie obejdzie się bez opinii biegłego. Wystąpiła więc do warszawskiego Sądu Okręgowego o przekazanie jej listy biegłych sądowych. Sąd odmówił. Uznał bowiem, że nie może przekazać izbie takiej listy. Efekt jest taki, że od 12 grudnia postępowanie przed KIO, a co za tym idzie, także sam przetarg pozostają w zawieszeniu.
– Sytuacja jest patowa. Nie można powołać biegłego, gdyż sąd odmawia przesłania listy. Bez jego opinii nie można zaś wydać wyroku. Koło się zamknęło – komentuje reprezentujący firmę Peugeot Marcin Meducki, radca prawny z kancelarii Krynicki, Cieślik i Partnerzy.
Po naszym telefonie pojawiła się szansa na przełamanie tego impasu. Sąd wysłał do Urzędu Zamówień Publicznych pismo, w którym co prawda powtórzył, że nie może przesłać listy biegłych, ale zaznaczył jednocześnie, że może ją udostępnić w sekretariacie sądowym.
Policja nie ma szczęścia do tego przetargu. To już drugie podejście do kupna radiowozów. Pierwszy przetarg unieważnili arbitrzy, a wyrok ten utrzymał warszawski sąd. Powód? Źle sformułowane kryteria oceny ofert. O wyborze miała decydować jedynie ocena kombi, podczas gdy policja zamierzała kupić również auta innego typu.
W kolejnym przetargu firmy motoryzacyjne podważają niektóre wymagania stawiane przez policję. Ich zdaniem preferują one jednego producenta. Chodzi m.in. o wymóg dotyczący kluczyka, który otwierałby zarówno drzwi, jak i pokrywę bagażnika.