Urząd Miasta w Tychach prowadzi przetarg na usługi geodezyjne. Wystartowało w nim m.in. konsorcjum, w skład którego poza polską firmą wchodzi jej partner z Irlandii. Obydwie spółki musiały złożyć dokumenty potwierdzające, że nie podlegają wykluczeniu.
Ponieważ irlandzka firma złożyła zaświadczenie w języku angielskim, musiała dołączyć do niego tłumaczenie. I to ono stało się przyczyną wykluczenia konsorcjum z przetargu. Zamawiający, porównując je z oryginalnym dokumentem, zauważył istotne różnice. W angielskojęzycznym dokumencie mowa jest jedynie o opłaceniu zobowiązań podatkowych, tymczasem w tłumaczeniu dodano fragment o zobowiązaniach na rzecz ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Zamawiający uznał, że ta niezgodność oznacza coś więcej niż zwykły błąd, i potraktował ją jako podanie nieprawdziwych informacji. To zaś stało się powodem wykluczenia.
Konsorcjum na rozprawie przed Krajową Izbą Odwoławczą przekonywało, że błąd został popełniony przez tłumacza, który korzystał z niewłaściwych wzorów tłumaczonych dokumentów.
– Można to uznać za niedbalstwo, ale z całą pewnością nie stanowi to złożenia nieprawdziwych informacji – zapewniali jego przedstawiciele.
KIO uwzględniła odwołanie. Doszła bowiem do wniosku, że chociaż różnica między treścią dokumentów jest oczywista, niekoniecznie musi to oznaczać podanie nieprawdziwych informacji. Może się bowiem okazać, że irlandzka firma naprawdę nie zalega ze składkami