T. Podlejski: Wysokość zarobków powinna zależeć od liczby spraw

Ustawodawca traktuje członków etatowych małych i dużych samorządowych kolegiów odwoławczych w sposób jednakowy. Bez względu na to, iloma sprawami miesięcznie się zajmują, zarabiają tyle samo. I to jest niesprawiedliwe - twierdzi Tomasz Podlejski, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie.

Publikacja: 28.09.2014 09:30

Samorządowe Kolegium Odwoławcze rozpatruje ok. 20 procent wszystkich spraw wpływających do kolegiów

Samorządowe Kolegium Odwoławcze rozpatruje ok. 20 procent wszystkich spraw wpływających do kolegiów

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Rz: Rok temu przez dwa miesiące warszawskie samorządowe kolegium odwoławcze znacznie ograniczyło orzekanie, bo zabrakło mu środków finansowych. Jak jest w tym roku, lepiej?

Tomasz Podlejski, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego:

O wiele lepiej. Nie grozi nam kilkumiesięczny przestój.

SKO otrzymało więcej środków na swoją działalność?

Nie, aż tak dobrze to nie jest. Po prostu wcześniej, bo już w pierwszych dniach lipca, została podzielona rezerwa celowa, jaką rząd przeznacza co roku na działalność kolegiów.

A kiedy przydzielono ją w ubiegłym roku?

23 września.

Kłopoty ze środkami to stały problem kolegium?

Nie zawsze tak było. Nasze problemy zaczęły się po 1 stycznia 2012 r. Wówczas weszła w życie ustawa okołobudżetowa, która wprowadziła pojęcie sztywnego limitu na wydatki bezosobowe, czyli takie wydatki, które jednostka budżetowa, np. kolegium, ponosi na członków pozaetatowych.

Członków pozaetatowych?

Każde kolegium ma dwa rodzaje członków: etatowych i pozaetatowych. I jedni, i drudzy są powoływani przez premiera. Pierwsi otrzymują wynagrodzenie w ramach stosunku pracy, u drugich zależy ono od liczby rozpatrywanych przez nich spraw. To, co zarobią, nie może jednak przekroczyć 60 proc. uposażenia członka etatowego.

Warszawskie SKO ma 42 członków etatowych i 37 pozaetatowych. W chwili, gdy kończą się środki, a zwykle dzieje się tak w okolicach maja, w SKO nie mamy z czego zapłacić członkom pozaetatowym. Sprawy rozpatrują wówczas tylko członkowie etatowi. W efekcie w wakacje powstaje już taki zator, że musimy ograniczyć naszą działalność.

Do 2012 r. miałem na to metodę. Mogłem bowiem w sposób zupełnie uprawniony przesunąć środki na inwestycje na wynagrodzenie członków pozaetatowych, a po podziale rezerwy celowej przesuwałem środki z powrotem na inwestycje i wszystko się bilansowało.

Natomiast we wspomnianej przeze mnie ustawie okołobudżetowej określono sztywny limit, co spowodowało, że nie mogę sobie dowolnie przesuwać środków. W efekcie, kiedy się kończą,  nie mogę przydzielać spraw, tylko muszę czekać na podział rezerwy.

I tak jest rokrocznie?

Priorytetowe są dla nas sprawy z zakresu pomocy społecznej. Dla potrzebujących oznaczają często być albo nie być

Niestety, tak. W 2012 r. było dwumiesięczne opóźnienie, a w 2013 r. w ogóle mogło nie być podziału rezerwy celowej i dopiero gdy zaczęto głośno mówić, jakie to może mieć katastrofalne skutki, udało się przy pomocy m.in. prezydent Warszawy wywalczyć w Ministerstwie Finansów podział rezerwy we wrześniu. Dostaliśmy w sumie 700 tys. zł, czyli 1/3 całej rezerwy celowej przydzielonej w budżecie na kolegia.

W tym roku wcześniej podzielono rezerwę celową i dzięki temu opóźnienie było relatywnie krótkie, bo wyniosło zaledwie kilka tygodni. I, co najważniejsze, otrzymaliśmy też 500 tys. zł, ale niestety nie zabezpiecza to naszych potrzeb do końca roku.

Natomiast w przyszłym roku mam nadzieję, że w ogóle nie trzeba będzie ograniczać działalności warszawskiego SKO. Stało się tak m.in. po spotkaniu z ministrem finansów, który obiecał nam środki na 2015 r.

Warszawskie SKO, w porównaniu z pozostałymi kolegiami, ma specyficzny charakter

Najlepiej warszawską specyfikę widać w liczbach. Rozpatrujemy ok. 20 procent  wszystkich spraw wpływających do kolegiów, których w całej Polsce jest 49.

Najwięcej też trafia do nas spraw dotyczących podwyżek rocznych opłat z tytułu użytkowania wieczystego.

Średnio w Polsce jest to ok. 20 tys. tego typu spraw, z czego do warszawskiego SKO wpłynęło w 2013 r. 12 934.

Proszę spojrzeć, jaka jest przepaść między nami a pozostałymi kolegiami – z wyłączeniem dużych kolegiów, które cierpią na podobne bolączki, co SKO w Warszawie.

Jednocześnie mamy ogromny deficyt kadrowy. Przy obecnej obsadzie etatowej i pozaetatowej powinniśmy rozpatrywać jedną sprawę co dwie godziny. Członkowie etatowi w kolegium warszawskim rocznie mają do rozpoznania 500–600 spraw, a nie jest to fizycznie możliwe. Poza tym trafiają do nas często sprawy skomplikowane, wymagające czasu, na przykład z dekretu warszawskiego, podatkowe.

Jeżeli mamy np. opodatkowanie podatkiem od nieruchomości Uniwersytetu Warszawskiego lub Telekomunikacji Polskiej, to sama analiza tych spraw przez sprawozdawcę zajmuje miesiące, i to przy porzuceniu wszystkich innych.

Tymczasem ustawodawca traktuje członków etatowych małych i dużych kolegiów w sposób jednakowy. Bez względu na to, iloma sprawami miesięcznie się zajmują, zarabiają tyle samo. I to jest niesprawiedliwe.

Powinno istnieć zróżnicowanie w zarobkach?

Oczywiście, że tak. Warto też mocno zaakcentować, jakie konsekwencje ma taka sytuacja dla praw obywatelskich. ?Dlaczego obywatel m.st. ?Warszawy ma mieć w tym zakresie gorszy dostęp do administracji publicznej niż obywatel z właściwości małego kolegium, gdzie odwołania są rozpoznawane terminowo (wskutek znacznie mniejszych obciążeń), a w warszawskim SKO  ze względu na duże obciążenie sprawami  jest to fizycznie nie możliwe. To wydaje się największą i rażącą niesprawiedliwością naruszającą zasadę równości wyrażoną  w art. 32 Konstytucji RP.

Ile czasu czeka się na rozpatrzenie sprawy przed warszawskim SKO?

To zależy.

Istnieje zróżnicowanie w czasie oczekiwania na rozpatrzenie sprawy w zależności od jej rodzaju?

Tak

Dlaczego?

Priorytetowe są dla nas sprawy z zakresu pomocy społecznej, takie jak: zasiłki okresowe, świadczenia rodzinne, becikowe, dodatki mieszkaniowe, zaliczki alimentacyjne, piecza zastępcza. Są to sprawy, które dla potrzebujących tego typu wsparcia oznaczają często być albo nie być. Dlatego staramy się je rozpatrywać w ciągu jednego, dwu miesięcy.

Natomiast gdy chodzi o inne sprawy, ich przyspieszenie wynika z ich znaczenia społeczno-gospodarczego. Chodzi o te o charakterze infrastrukturalnym. Zwracają się o to do nas jednostki samorządu terytorialnego. Uzmysławiają nam, że jak sprawa nie zostanie rozstrzygnięta do określonej daty, to przepadną im środki unijne albo nie dostaną pozwolenia na budowę i nie rozliczą się w terminie.

Na ogół chodzi tutaj o inwestycje celu publicznego lub o uwarunkowania środowiskowe.

Oczywiście to, że sprawa infrastrukturalna jest priorytetowa, nie oznacza, że zostanie rozstrzygnięta od ręki. To są sprawy często bardzo skomplikowane, wymagające wielotygodniowej pracy.

A zwykłe warunki zabudowy i podwyżki rocznych opłat z tytułu użytkowania wieczystego? Ile się w ich wypadku czeka?

W wypadku warunków zabudowy jest to średnio około czterech miesięcy, a spraw o aktualizację – co najmniej rok.

Zwykle wystarczy jedna rozprawa?

Rozprawy są obowiązkowe tylko w sprawach z zakresu aktualizacji opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Dlatego tak długo się czeka na ich rozpatrzenie. Zdarzają się też w sprawach podatkowych.

Natomiast gdy chodzi o rozprawy w innego rodzaju sprawach, to zależy, czy istnieje konieczność jej zorganizowania czy nie. Rozprawy odbywają się rzadko. Gdy sprawa wpływa, a materiał dowodowy jest wystarczający i nie trzeba wysłuchiwać świadków, posiedzenie jest niejawne, a strona dostaje decyzję listownie.

Wspomniał pan, że przybywa spraw administracyjnych. Z czego to wynika?

Nastąpił nieprawdopodobny skok społecznej świadomości prawnej. Przykładowo, kiedyś dostawało się decyzję podatkową i z organem się nie dyskutowało, tylko płaciło podatek i koniec. A teraz obywatel analizuje i jeżeli może, to się odwołuje, byleby zmniejszyć wymiar podatku. Jednak trudno na to narzekać - bo przecież możliwość  odwołania się jest oczywistym, konstytucyjnym uprawnieniem obywatelskim.

Dużo SKO uchyla decyzji?

Decyzje kasacyjne wydajemy nie tak często jak kiedyś. Jeszcze kilkanaście lat temu tego typu decyzje występowały bardzo często. Obecnie jednak pod wpływem orzecznictwa sądów administracyjnych zmieniliśmy swoje podejście. Staramy się wydawać w takich sytuacjach decyzje  o charakterze reformatoryjnym.

W tych sprawach zdarzają się różnego typu kwiatki, kiedy np. prezydent Warszawy odmawia  kilkakrotnie wydania warunków zabudowy, aż w końcu strona po trzecim uchyleniu dochodzi  do wniosku, że skoro ma ona rację, a SKO może wydać decyzję reformatoryjną, to niech samo ustali warunki zabudowy. Strona następnie skarży się do WSA i ten nakazuje wydanie takiej decyzji.

Jakie to ma konsekwencje?

W tego typu sprawach trzeba przeprowadzić analizę  urbanistyczną, a to kosztuje. Dopiero jak przegramy, to przeprowadzamy analizę i wydajemy decyzję reformatoryjną. I znowu nasza rozmowa zaczęła dotyczyć pieniędzy. Niestety, spraw dużo, a pieniędzy mało.

Pana zdaniem potrzebna jest reforma w SKO?

Oj, tak. Ale jestem realistą. Reformy nie będzie.

Dlaczego?

Jak to się mówi językiem praktyki politycznej, nie ma tzw. woli politycznej dokonania takich zmian. Byłoby to trudne, o czym świadczą losy tzw. reformy Gowina dotyczącej powszechnego  sadownictwa.

A co by chciały zmienić duże kolegia?

Obecne środki budżetowe powinny być inaczej alokowane, tzn. duże kolegia powinny dostawać więcej na etaty. ?Ostatnio nawet Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ?wpadło na pomysł zmian. Mianowicie chciało przesunąć niektóre powiaty spod ?właściwości dużych kolegiów do małych.

To dobry pomysł?

Nie bardzo. W naszym ?wypadku cztery powiaty podwarszawskie miałyby zmienić właściwość: wołomiński, legionowski, nowodworski i sochaczewski. Tylko że z tych powiatów do SKO trafia zaledwie 1500 spraw spośród 30 400, reszta wpływa ze stolicy i innych powiatów. Zmiana miałaby charakter raczej kosmetyczny. Mogłoby to przyspieszyć rozpoznawanie pozostałych spraw zaledwie o kilka dni. Proszę też sobie wyobrazić, jakie komplikacje przyniosłoby to mieszkańcom tych powiatów.

—rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska

Rz: Rok temu przez dwa miesiące warszawskie samorządowe kolegium odwoławcze znacznie ograniczyło orzekanie, bo zabrakło mu środków finansowych. Jak jest w tym roku, lepiej?

Tomasz Podlejski, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura: język polski - poziom rozszerzony. Odpowiedzi eksperta WSiP
W sądzie i w urzędzie
Sposób na bezpłatne parkowanie w płatnej strefie? Jest wyrok
Prawo drogowe
Jakie kary grożą za kierowanie autem bez uprawnień? Trzy scenariusze wydarzeń
Prawo karne
Resort Bodnara usuwa kontrowersyjny przepis z czasów Ziobry
Prawo w Polsce
Wybory prezydenckie 2025. Jak zmienić miejsce głosowania przed drugą turą?