Polskie sądy są od 30 lat reformowane. Czy Holandia też cierpi na tę chorobę?
Nie. Jedyna ze zmian w organizacji sądów, która odcisnęła piętno na mojej praktyce, czyli była odczuwalna, to cyfryzacja procesu sądowego. Projekt ten kosztował bardzo dużo i niestety się nie powiódł. Oczywiście sądownictwo w Holandii po II wojnie światowej ulegało zmianie, ale zmiany wprowadzane są stopniowo. Jedną z nich było np. wprowadzenie jednolitego regulaminu sądowego we wszystkich sądach rejonowych i kantonalnych, co ułatwiło pracę adwokatom.
Czytaj także: Reforma sądownictwa: nieprzemyślane zmiany grożą chaosem
Przejdźmy do sądowej prozy. Doręczanie pozwu w Polsce polega na tym, że pozew wysyła się do sądu a kancelaria sądu doręcza go pozwanemu, zwykle pocztą i często nie trafia do rąk. Jak jest w Holandii?
System holenderski eliminuje sąd w tej fazie. W postępowaniu cywilnym obowiązkiem strony jest zawiadomić drugą stronę o toczącym się postępowaniu, w związku z tym pozew przekazujemy do komornika sądowego, który osobiście zajmuje się jego doręczeniem. Jeśli pozwany nie jest obecny w miejscu zamieszkania, pozew zostaje doręczony przez zdeponowanie w jego skrzynce pocztowej. W pozwie wskazana jest data pierwszego posiedzenia, ponieważ sądy posiadają stałe daty wokand.