Po dziesięciu latach przestaje pan być przedstawicielem prezydenta w Krajowej Radzie Sądownictwa. Czuje pan żal czy ulgę?
Ani żalu, ani ulgi. Uważam, że to prezydenckie konstytucyjne prawo powołać swojego przedstawiciela do KRS, a potem go odwołać. Może jest we mnie troszkę żalu, bo wydaje mi się, że dobrze mi się pracowało w Radzie. Miałem znakomite kontakty z pracownikami biura, a przede wszystkim mogłem prezentować poglądy i stanowiska, które w konkretnych sprawach uważałem za właściwe. Takie, które wynikają z mojej wiedzy, mojego doświadczenia, 60 lat praktyki.
Czytaj więcej
Nie trzeba wygaszać kadencji sędziów z Krajowej Rady Sądownictwa, bo jest sprzeczna z prawem – mówią eksperci, oceniając ministerialny projekt reformy.
Wie pan, co wpłynęło na decyzję prezydenta? Mówi się, że został pan odwołany, bo za bardzo zbliżył się pan do opozycji w Radzie. Bardziej niż do pozostałych sędziów tzw. opcji rządowej. Czy to prawda?
Nie wiem, co się mówi, i nie zaprzątam sobie tym głowy. Podchodziłem do każdego członka Krajowej Rady Sądownictwa z sympatią i uznaniem. Czyniłem tak zarówno teraz, jak i przed laty, kiedy Rada działała na innych zasadach. Faktem jest, że w obecnej Radzie przedstawicielem Senatu jest Kazimierz Ujazdowski, mój przyjaciel, z którym znamy się od wielu lat. Jego dzieci bawiły się w moim ogródku, a moja żona organizowała dla nich Dzień Naleśnika. Trudno więc teraz, kiedy został reprezentantem Senatu w KRS, bym się z nim nie przywitał i nie potraktował jako swojego bardzo dobrego znajomego. I zupełnie mnie nie interesuje, jak to zostało odebrane przez część sędziowską Rady. Słyszałem takie głosy niektórych członków Rady. Ale zupełnie się z nimi nie zgadzam. Szanuję ludzi, którzy zgodnie z ustawą o KRS zostali wybrani jako przedstawiciele Sejmu czy Senatu. Kiedyś w redakcji sportowej Polskiego Radia spotkaliśmy się z Tomaszem Zimochem, dziś posłem Polski 2050 wybranym do KRS. Czy także miałem udawać, że się nie znamy? Po wyborach także bardzo serdecznie przywitałem panią poseł Kamilę Gasiuk-Pihowicz. Zaproponowałem jej krótkie spotkanie, powiedziałem, jak wygląda funkcjonowanie KRS, mało tego: wziąłem ją pod rękę i oprowadziłem po budynku Rady, przedstawiłem jej pracownikom. Dla mnie to było zupełnie naturalne, wręcz oczywiste. Z podobnym nastawieniem pomagałem nowym członkom Rady w 2018 r., chociaż niektórych zupełnie nie znałem. Nigdy nie traktowałem ludzi, którzy mają odmienne poglądy polityczne czy w ogóle mają odmienne poglądy od moich, jako przeciwników czy wręcz wrogów.