Panie Sędzio został Pan właśnie prezesem Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izby, która przez wielu, bardzo wielu prawników jest nieuznawana... To trudne zadanie? Jakiś pomysł by wyjść z tego impasu zwycięsko?
Z pewnością niezwykle trudne, ale w życiu warto podejmować wyzwania, także takie, które wielu uznaje za misje niemożliwe, bo ich powodzenie daje wielokrotnie większą satysfakcję.
Czytaj więcej
- Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda postanowieniem z dnia 24 lutego 2022 r. powoła...
Problemy zewnętrzne, trapiące Sąd Najwyższy, wynikające z zastrzeżeń co do przyjętych przez ustawodawcę rozwiązań normatywnych, są jednak w znacznej mierze niezależne od sędziów, w tym ode mnie. Krytyka przyjętego modelu sądownictwa dyscyplinarnego ma w mojej ocenie trzy wymiary – stricte prawny, polityczny oraz medialny. Niestety w zdecydowanej większości debaty publicznej w tym zakresie do głosu dochodzą argumenty natury politycznej oraz publicystycznej. Najgorsze jest przy tym to, że taka argumentacja przenika także do rozstrzygnięć sądowych i publikacji naukowych. Zdecydowanie brakuje natomiast rozważnej i uważnej dyskusji o prawie – takim, jakim pojmowaliśmy je przez lata, a więc mającym swe źródło w przepisie stanowionym, obojętne czy o genezie krajowej, czy traktatowej.
Powrót do rzetelnego dyskursu prawniczego, obliczonego na dojście do porozumienia, a nie na zniszczenie przeciwnika bez chęci wysłuchania go i rozważenia przedstawianych argumentów, wydaje mi się być jedynym sposobem na rozpoczęcie wygaszania pożaru w obszarze wymiaru sprawiedliwości. Podejmowałem sam próbę wywołania w literaturze dyskusji, czy to na temat twierdzeń o rzekomo specjalnym charakterze Izby Dyscyplinarnej, czy też o pewnych cechach Krajowej Rady Sądownictwa mających świadczyć o jej niekonstytucyjności – niestety nie spotkało się to z większym odzewem. Krytycy tych organów bezustannie używają w tym celu szeregu uproszczeń niemających wiele wspólnego z rzeczywistym brzmieniem przepisów, traktując wyrażone ogólnikowe opinie jak prawdy objawione, często bez choćby pobieżnej analizy rzeczywistej treści komentowanej normy.