Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Sędziowie delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości niestety mają spojrzenie na wymiar sprawiedliwości znacznie życzliwsze temuż ministerstwu niż sądom, z których się wywodzą. Trzeba zapytać, czemu w takim razie pozostają sędziami?
Jeśli ktoś chce być tylko urzędnikiem, to powinien nim zostać. Jeśli ktoś chciał być sędzią, to po to, aby sądzić, a nie siedzieć na delegacji w jakimś urzędzie. Oczywiście wygodniej być sędzią w ministerstwie – bo praca do godz. 15.30, pensja sędziego, przywileje sędziego... a dodatki ministerialne i komfort pracy odpowiedni do instytucji. Można w ministerstwie i książkę napisać, i jakieś publikacje naukowe. Jest okazja czasem wyjechać za granicę w ramach jakiejś wymiany czy współpracy. Da radę obronić doktorat, a nawet habilitację. Nie trzeba ślęczeć po nocy nad kolejnym uzasadnieniem czy którymś tomem akt sprawy z referatu, o ciągłym siedzeniu w sali rozpraw nie wspominając. Niech to spadnie na kolegów, którzy, wierni profesji, harują w wydziale.