[b]Sędziowie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego doszli do niemal zgodnego wniosku, że nowego kodeksu cywilnego uchwalać nie należy. Ich zastrzeżenia ugruntowały się po przeczytaniu pierwszej księgi nowego kodeksu, którą przygotowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego. To frontalny sprzeciw być może najpoważniejszego w tej materii autorytetu, niczego nie ujmując samej komisji. Zawiesi pan prace nad kodeksem?[/b]
[b]Zbigniew Radwański:[/b] Nie, bo nie przekonują mnie argumenty Sądu Najwyższego. Uważam, że sędziowie niechętnie odnoszą się do jakichkolwiek zmian legislacyjnych, bo utrudnia im to stosowanie nowego prawa dopóty, dopóki się go nie nauczą. To jest taka konserwatywna postawa praktyków, którzy są przyzwyczajeni do określonego postępowania.
[b]Proszę więc przekonać mnie i czytelników, że nowy kodeks jest potrzebny.[/b]
Z punktu widzenia formalnego kierujemy się wskazaniami Rady Legislacyjnej działającej przy premierze, która zdecydowanie opowiadała za stworzeniem nowego kodeksu cywilnego. Tę samą linię przyjęły wszystkie państwa postkomunistyczne. Nie tylko kraje wchodzące w skład Związku Radzieckiego, jak np. Litwa, ale również te, które należały do tzw. demokracji ludowych. Projekty zmian przygotowano w parlamencie węgierskim i czeskim, natomiast rumuński kodeks cywilny został już uchwalony. Przykład Rumunii jest o tyle ciekawy, że obowiązywał w niej kodeks z połowy XIX wieku, wzorowany na kodeksie Napoleona i formalnie utrzymany przez czas komunizmu (oczywiście z pewnymi ograniczeniami) dzięki nacjonalistycznemu stanowisku Ceausescu. Mimo to Rumuni zdecydowali się na nową regulację.
[b]Sędziowie SN mówią: kodeks z 1964 r., choć uchwalony w środku PRL, był od początku lepszy. Wiele czerpał z przedwojennego znakomitego kodeksu zobowiązań. Przy okazji podkreślają znaczenie takiej wartości jak stabilność prawa. [/b]