Sędziowie TK Julia Przyłębska i Zbigniew Jędrzejewski odmówili udziału w posiedzeniach, dopóki prezes nie włączy do orzekania trzech sędziów z rekomendacji PiS, od roku blokowanych. Piotr Pszczółkowski ma takie samo zdanie, ale przedstawił zwolnienie lekarskie.
Prezes TK Andrzej Rzepliński ma prawo wzywać sędziów TK na posiedzenia, przekonywać ich – i pewnie znajdzie wiele argumentów. Może też mówić o dyscyplinarce za nieusprawiedliwione niestawiennictwo, ale na tym się to skończy. Tym bardziej nie ma szans na karę dyscyplinarną usunięcia ze stanowiska sędziego TK, bo i takie pojawiają się w części prasy głosy.
Sędzia TK odpowiada dyscyplinarnie m.in. za naruszenie prawa, gdyż tylko ta ewentualnie podstawa mogłaby tu być rozważana. Zgodnie jednak z obowiązującą ustawą o Trybunale Konstytucyjnym z 22 lipca 2016 r., dwa razy badaną już przez TK i nieobaloną, w postępowaniu dyscyplinarnym w pierwszej instancji TK orzeka w składzie pięciu sędziów, a w drugiej instancji – w składzie siedmiu. Z tym że w losowaniu do składu w drugiej instancji nie uczestniczą sędziowie, którzy orzekali w pierwszej. A zatem na dwie instancje nie starczy sędziów TK, gdyż obwiniony nie może orzekać we własnej sprawie.
Prezes Rzepliński musiałby dopuścić do orzekania czekającą trójkę, którą tak twardo blokuje, co jest źródłem sporu o Trybunał, nie mówiąc o tym, że pewnie przyłączyliby się oni do „buntu" przeciw Rzeplińskiemu i wspierającej go większości sędziów z rekomendacji PO.
Mało tego: prawomocny wyrok dyscyplinarny, a nie ma szans, by zapadł w krótkim czasie, nie wystarczy. Wygaśnięcie mandatu sędziego TK stwierdza Zgromadzenie Ogólne, m.in. na skutek orzeczenia dyscyplinarnego o skazaniu na usunięcie ze stanowiska sędziego TK, po zaznajomieniu się z aktami postępowania i wysłuchaniu zainteresowanego, a – jak wiemy – Zgromadzenie ma od pewnego czasu problem z uzyskaniem kworum, gdyż już dwa razy nie może się uzbierać co najmniej dziesięciu sędziów, jak wymaga ustawa dla jego ważności.