Eros jak zimny sztylet

Retrospektywa niemieckiego artysty Christiana Schada w wiedeńskim Leopold Museum. Niedoceniany przez całe życie samouk, który uczył się na własnych błędach, mistrz magicznego realizmu, został odkryty na starość, pod koniec lat 70. Sławę zyskał dopiero pośmiertnie i to całkiem niedawno. Jego drapieżna sztuka sprzed ponad pół wieku odzyskała blask

Publikacja: 25.11.2008 17:49

Christian Schad, "Selbstbildnis mit Modell", 1927 r.

Christian Schad, "Selbstbildnis mit Modell", 1927 r.

Foto: Christian-Schad-Stiftung

Schada znałam dotychczas tylko z reprodukcji. Monograficzna wystawa w Wiedniu dała mi okazję obejrzeć jego dorobek w oryginale. I w całości.

Na międzynarodowej scenie sztuki pojawił się za sprawą monumentalnej ekspozycji "Paryż – Berlin" w Centre Pompidou (1979). Obecnie artystyczna aura jeszcze bardziej mu sprzyja: na topie znalazły się różne formy realizmu. Zrehabilitowany został włoski realizm magiczny i niemiecka "nowa rzeczowość", nurty popularne w latach międzywojennych.

Niefortunnie zbiegły się w czasie z narastaniem nazizmu. W dodatku reprezentowały konserwatywną linię. Nie pasowały ani do nowinek awangardy, ani do eklektycznego art déco. Historycy sztuki długo omijali je łukiem. Tym gorliwiej wykreślili Schada, samouka niezakorzenionego w żadnym środowisku.

[srodtytul]Salonowe mody[/srodtytul]

Artyści wykształceni w pracowniach czy akademiach zaczynają "po bożemu", potem eksperymentują. U samouków daje się zauważyć szarpaninę, a jednocześnie intensywność, z jaką podążają co rusz w innym kierunku. Właśnie taką nadgorliwość zauważyłam u Schada.

Widać to tym wyraźniej, że retrospektywa – około 130 prac, w tym 50 obrazów – konfrontuje go z kilkoma wybitnymi berlińczykami, jego prawie równolatkami: Otto Diksem, Maksem Beckmannem, Georgem Groszem; z Francuzami Henrim Matisse'em i Jeanem Cocteau, a także ze współczesnymi malarzami reprezentującymi realizm magiczny.

Szkoda, że zabrakło w zestawie Tamary Łempickiej – bo dostrzegłam pokrewieństwo dusz i warsztatów u tych dwojga kosmopolitów o zawiłych życiorysach. Obydwoje pełnili rolę salonowych portrecistów w tych samych szalonych latach jazzu, kiedy modne stało się odkrywanie – w wielorakim sensie – seksualności. Perwersje, homoseksualizm, wyuzdanie – pełno tego na ich obrazach.

Schad to pokręcona osobowość. Aseksualny erotoman. Nagie kobiety z jego płócien nie zachęcają do łóżkowych igraszek. Przeciwnie. Rozbierają się jak u lekarza. Nie wiedzą, co to kokieteria, zmysłowość, namiętność. Nawet te, które pozostawały w bliskich związkach z malarzem, na obrazach zioną mrozem.

Oto pierwsza żona, Włoszka Marcella. Pulchne ciastko bez krzty indywidualności. Inteligentniejszy od niej wydaje się trzymany na kolanach kot. Jej przeciwieństwem jest Maika, wieloletnia kochanka Schada, rozparta na poduszce chłopczyca.

A oto on z modelką. To kobieta? Raczej beznamiętne nagie ciało, którym malarz w ogóle nie interesuje się. Bardziej pochłania go własna uroda. Ubrany w obcisłą zieloną koszulę, tak przezroczystą, że można policzyć włoski na torsie, wlepia wzrok w lustro. Typ, który odpycha i zarazem intryguje.

Podstawy warsztatu Schad zdobywał metodą prób i błędów. Jego wczesne nibyrealistyczne portrety cechuje wzruszająca naiwność i nieporadność. A to chybione proporcje, to za małe usta, za duże oczy, zbyt gładka skóra. Kiedy wreszcie opanował anatomię i sztukę gładkiego, emalierskiego kładzenia farby, namalował kilka niezwykłych wizerunków. Niby–werystycznych, z oddaniem najdrobniejszych szczegółów, jednak nieludzko zimnych. Cyborgi z metalu, o nienaturalnie wielkich, martwych oczach.

Twórczy szczyt trwał kilka lat, do 1935 roku, kiedy został kierownikiem berlińskiego browaru. Obok wspomnianych powyżej podobizn szczególny jest również podwójny portret Murzynki Rashy i Agosty, białego mężczyzny o zdeformowanej, ptasiej klatce piersiowej. Jak u większości modeli Schada, ich spojrzenia skierowane są gdzieś w odległy punkt. Bez kontaktu między sobą ani z artystą. Twarze pozbawione uczuć, a jednak pełne wyrazu. Obydwoje zastygli w bezruchu, jak w transie. I ten magnetyczny nastrój udziela się widzowi.

W czasie wojny i tuż po niej Schad skręcił ku bardziej tradycyjnym przedstawieniom, w duchu niemieckich romantyków. "Bettina", druga żona malarza, spogląda na świat wyolbrzymionymi oczyma, za tło mając alpejski krajobraz. W odróżnieniu od poprzednich modelek tchnie łagodnością i spokojem.

[srodtytul]Kicz u kresu[/srodtytul]

Osobny rozdział w dorobku niemieckiego artysty to rysunek. Znakomity, często zabarwiony groteską. Dojrzały. Znacznie gorętszy niż powstające równolegle płótna. W tej dziedzinie autor nie borykał się z warsztatem. Wymyślił też i opracował rewelacyjną technikę fotograficzną, polegającą na naświetlaniu papieru światłoczułego bez aparatu, którą Tristan Tzara nazwał "schadografią".

W latach 60. artysta łapie ostatni twórczy oddech. Inspiruje go popkultura. Niestety, jego kompozycje zarażają się szmirą. Ostatnie konterfekty przypominają produkcję ulicznych portrecistów. Paradoksalnie, wtedy nadchodzi pierwszy publiczny sukces Schada. Oczywiście, nie za sprawą banalnych buziek, lecz dzięki drapieżnym pracom o pół wieku wcześniejszym. Szkoda, że do nich nie powrócił.

[i]Wystawa czynna do 6 stycznia 2009 r.[/i]

[link=http://www.leopoldmuseum.org/" target="_blank]www.leopoldmuseum.org[/link]

[ramka]Christian Schad

Urodzony w 1894 r. w Bawarii niedaleko Monachium. Syn wziętego prawnika. Interesował się buddyzmem, okultyzmem i filozofią Wschodu; studiował sinologię. Dwukrotnie żonaty.Tuż przed maturą zrezygnował z gimnazjum. Przez semestr studiował na monachijskiej akade-mii; samodzielne próby malarskie podjął pod wpływem Oskara Kokoschki. W 1915 r. symulował chorobę serca, by uniknąć wojska. Podczas "kuracji" w Zurichu poznał dadaistów. Do 1920 r. mieszkał w Genewie. Pasjonował go kubofuturyzm, abstrakcja i eksperymenty fotograficzne. We Włoszech poznał renesans i malarstwo metafizyczne. Po 1928 r. zamieszkał w Berlinie, gdzie związał się z ruchem zwanym "nowa rzeczowość". W 1944 r. przeniósł się do Aschaffenburga nieopodal Frankfurtu.

Od lat 50. malował w stylu realizmu magicznego. W latach 60. próbował deformacji; eksperymentował z kolażem; interesował się pop-artem. W następnej dekadzie powrócił do realizmu. Pierwszy sukces komercyjny odniósł w 1961 r.po wystawie "No-wa Rzeczowość" Zmarł w wieku 88 lat w Aschaffenburgu.[/ramka]

Schada znałam dotychczas tylko z reprodukcji. Monograficzna wystawa w Wiedniu dała mi okazję obejrzeć jego dorobek w oryginale. I w całości.

Na międzynarodowej scenie sztuki pojawił się za sprawą monumentalnej ekspozycji "Paryż – Berlin" w Centre Pompidou (1979). Obecnie artystyczna aura jeszcze bardziej mu sprzyja: na topie znalazły się różne formy realizmu. Zrehabilitowany został włoski realizm magiczny i niemiecka "nowa rzeczowość", nurty popularne w latach międzywojennych.

Pozostało 92% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl