Schada znałam dotychczas tylko z reprodukcji. Monograficzna wystawa w Wiedniu dała mi okazję obejrzeć jego dorobek w oryginale. I w całości.
Na międzynarodowej scenie sztuki pojawił się za sprawą monumentalnej ekspozycji "Paryż – Berlin" w Centre Pompidou (1979). Obecnie artystyczna aura jeszcze bardziej mu sprzyja: na topie znalazły się różne formy realizmu. Zrehabilitowany został włoski realizm magiczny i niemiecka "nowa rzeczowość", nurty popularne w latach międzywojennych.
Niefortunnie zbiegły się w czasie z narastaniem nazizmu. W dodatku reprezentowały konserwatywną linię. Nie pasowały ani do nowinek awangardy, ani do eklektycznego art déco. Historycy sztuki długo omijali je łukiem. Tym gorliwiej wykreślili Schada, samouka niezakorzenionego w żadnym środowisku.
[srodtytul]Salonowe mody[/srodtytul]
Artyści wykształceni w pracowniach czy akademiach zaczynają "po bożemu", potem eksperymentują. U samouków daje się zauważyć szarpaninę, a jednocześnie intensywność, z jaką podążają co rusz w innym kierunku. Właśnie taką nadgorliwość zauważyłam u Schada.