Waza zlicytowana jesienią zeszłego roku za zdumiewającą kwotę 65 mln dolarów jest najcenniejszym antykiem sprzedanym na aukcji. A raczej byłaby, gdyby zwycięzca za nią zapłacił. Przedstawiciele londyńskiego domu aukcyjnego Bainbridge's oraz właściciele, którzy wystawili naczynie na sprzedaż, od kilku miesięcy próbują wyegzekwować zadeklarowaną kwotę.
Sprzedaż XVIII-wiecznego naczynia, najpewniej pochodzącego z Letniego Pałacu cesarza Qianlonga (1736-1795), zbudowanego w Zakazanym Mieście, była sensacją zeszłego roku. Turkusową wazę wystawiono na sprzedaż za 800 tys. funtów, uzyskała kilkadziesiąt razy wyższą cenę. Aukcję wygrał Chińczyk, licytujący przez telefon. Pieniądze miały wpłynąć najpóźniej na początku lutego, jednak przelewu nie dokonano.
Na początku kwietnia przedstawiciel domu aukcyjnego i właściciel wazy polecieli do Szanghaju, by spotkać się z kupcem i przekonać go do zapłaty. Dziennik „The Indpendent" donosił, że opornym kontrahentem jest wpływowy chiński przemysłowiec. „Antiques Trade Gazette" informowała, iż chodzi o Wanga Jianlina, potentata rynku nieruchomości i szefa Dalian Wanda Group, firmy, która od lat inwestuje w dzieła sztuki. Jej pekiński przedstawiciel odrzucił jednak doniesienia jako nonsensowne. Dom aukcyjny nie komentuje sprawy.
Im więcej jest niewiadomych, tym większą popularność zdobywa teza o politycznym sabotażu. Początkowo rekordowa sprzedaż wazy była opisywana jako niesamowite zdarzenie, świadczące o rosnącym popycie chińskich kolekcjonerów na narodowe antyki, zrabowane w XIX wieku m.in. przez brytyjskie i francuskie oddziały, i wywiezione do Europy.
Chiński rynek sztuki szybko rośnie w siłę, a szczególnym zainteresowaniem tamtejszych kupców cieszą się brązy, ceramika i porcelana. Starania o odzyskanie antyków wspiera rząd w Pekinie. W 2002 r. uruchomił Program Odzyskiwania Utraconych Dzieł Kultury. Zdarza się, że władze kupują dzieła na aukcjach i umieszczają je w chińskich muzeach.